piątek, 6 maja 2011

Nie wstydźmy się być idiotami


Fiodor Dostojewski, Idiota
Достоевский Ф.М.., „Идиот”, Эксмо, Москва 2006
s: 636

Czy wstydzę się, że nie dałam Dostojewskiemu najwyższej noty? Odrobinę. A czy jestem dumna, że dotarłam szczęśliwie do ostatniej strony? Bardzo. Bo Dostojewski, choć wielkim pisarzem niewątpliwie był, do łatwych w odbiorze nigdy nie należał. Otuchy dodało mi przejrzenie kilku komentarzy na Biblionetce; okazało się, że co drugi zagorzały czytelnik poległ na początku lub najdalej w połowie lektury. Nie zwykłam upajać się cudzą porażką, ale mając na uwadze, że dopiero moje drugie podejście do Idioty zakończyło się sukcesem, duma zaprawiona poczuciem wyjątkowości zakiełkowała we mnie niczym wiosenna rzeżucha...


Idiota Dostojewskiego to człowiek nieprzystosowany do życia, nieznający cynizmu i hipokryzji, nieumiejący intrygować i flirtować; bezpośredni, szczery i prostolinijny. Jednym słowem: dziwak. Takim człowiekiem był właśnie książę Lew Nikołajewicz Myszkin (skojarzenie lwa z myszą, myślę, że nieprzypadkowe), który praktycznie całą swoją młodość spędził w Szwajcarii, próbując odbudować wątłe zdrowie. Poznajemy go w momencie, gdy wraca do Rosji, bez imponującego wykształcenia i grosza przy duszy, a więc z nikłymi szansami na zaistnienie w towarzystwie. Jego celem jest znalezienie jedynej, dalekiej krewnej, generałowej Jepanczyn. Ta znajomość pociąga za sobą kolejne zdarzenia, w których książę Myszkin gra pierwsze skrzypce. Wokół naszego księcia zaczynają tłoczyć się ludzie próbujący za wszelką cenę utaplać go w błocie, w którym sami siedzą po uszy. Starania nasilają się w chwili, gdy Myszkin niespodziewanie odziedzicza spory spadek. Dopiero wtedy wokół księcia robi się naprawdę tłoczno, a każdy tylko patrzy, jakby tu uszczknąć coś dla siebie. Przy tym wszyscy „dobrzy przyjaciele” traktują księcia jak chorego na umyśle, sugerując ciągle, że za granicą bezskutecznie leczył swoją głupotę, a nie epilepsję, czemu on sam nie raczył nawet zaprzeczyć. Rosyjskie społeczeństwo wydaje się być do cna przesiąknięte chciwością i hipokryzją. Pieniądze to bardzo ważny symbol w powieści – są jak siła napędowa zdarzeń, zawsze ostatecznie prowadzą do upokorzenia lub nieszczęścia. A książę Myszkin jest jak światło, do którego lgną wszystkie kreatury. Przez znawców literatury porównywany jest do Chrystusa, przez jedną z bohaterek powieści – do Don Kichota. Myślę, że jedno nie wklucza drugiego: Syn Boży mógł mieć wiele wspólnego z „błędnym rycerzem”…

Oczywiście niemożliwe jest streszczenie dzieła Dostojewskiego w kilku akapitach. Zbyt wiele problemów, zbyt wiele postaci pojawia się na kartach powieści. Istny miszmasz charakterów, który przygniata niekiedy swoją szczegółowością. Ale taki już jest ten nasz mistrz rosyjskiej klasyki.... Powieść Dostojewskiego jak zwykle nie jest wolna od jego filozofii życiowej. Najciekawsze fragmenty dotyczą poglądów pisarza (wypowiedzianych ustami Myszkina) na temat kary śmierci, którą uznał za stokroć gorszą od samego morderstwa, jak również kościoła rzymskokatolickiego, mającego być kontynuacją cesarstwa zachodniorzymskiego, kolebką ateizmu i innych chorób toczących ziemię. Polakom tradycyjnie również się oberwało.

Z pewnością nie będzie to moja ulubiona powieść Dostojewskiego, chociaż niemal z każdego wersu wyziera geniusz pisarza. Są inne, które ugodziły mnie w serce znacznie głębiej. A może jeszcze do niej nie dorosłam. Sprawdzę za kilka lat. Z góry przepraszam, że w ogóle oceniam tak wielkie dzieło, ale robię to tylko i wyłącznie na swój własny użytek.

Moja ocena: 4,5/6

Czytaj tego autora: "Białe noce", "Łagodna"

13 komentarzy:

  1. Ja nigdy nie czytałem...ale wstyd....muszę nadrobić zaległości...

    OdpowiedzUsuń
  2. Inez! Czemu przepraszasz? Mnie też nie wszystko ze ścisłej klasyki obłędnie się podoba, i - choć rzeczywiście też często towarzyszy mi przy tym niepokój pod tytułem "Nie zrozumiałam pewnie, za młoda jestem i głupia", uważam że mimo wszystko warto zawsze wyrażać swoje zdanie, nie traktując książek jak nietykalnych świątyń. Co do Dostojewskiego - do tych najsłynniejszych powieści, jak "Idiota" właśnie czy "Bracia Karamazow", jeszcze nie dotarłam (wyjątkiem jest oczywiście "Zbrodnia i kara"), dotarłam za to do "Białych nocy", które, jak widzę, też czytałaś, i które mnie, inaczej niż Ciebie, oczarowały. To było zaskoczenie - ten mroczny Dostojewski, wypowiadający się z takim wdziękiem i słodyczą ustami wrażliwego, nieśmiałego, żyjącego nadzieją na miłosne spełnienie młodego człowieka. Nastieńka natomiast zrobiła na mnie bardziej wrażenie głupiutkiej, nie do końca rozumiejącej, co się wokół niej dzieje dziewczynki niż nieczułej egoistki. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. tak to jest z tymi klasykami, że nie zawsze (przeważnie :P) nie rzucają na kolana jednak musimy mówić o tym głośno! :D przyznam, że "Idioty" nie czytałam ale "Zbrodnia i kara" bardzo mi się podobała. Może kiedyś się skuszę ale narazie nie odczuwam takiej potrzeby :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześc . Dodałam cię już do obserwowanych . ; )
    Mam do ciebie jeszcze jedną proźbę , biore udział w drugim konkursie , czy mogłabyś wejść na jej profil , zacząc obserwować i napisać , że tą strone poleciła ci www.ambitiouslyxcrazy.blogspot.com/ ?

    PS Na pewno się odwdzięcze ! ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Piotrze, bez przesady;) Choćbyśmy chcieli, wszystkich książek nie przeczytamy...

    naio, przepraszam ot tak, z przekory:) po prostu zastanawiam się czy, dając taką samą ocenę "Księciu mgły" Zafona i Dostojewskiemu nie przesadziłam. Ale stopniuję swoją przyjemność z czytania, a to już całkowicie subiektywne odczucie, czyż nie?
    Ja czytałam większość powieści Dostojewskiego i "Bracia Karamazow" są moim zdecydowanym numerem jeden! Tę powieść połknęłam bez popijania;))

    papierowo latarnio, ja mam wręcz odwrotnie: mnie zazwyczaj klasyki rzucają na kolana i jestem bardzo zdziwiona, gdy staje się inaczej. Lubię nawet ten niespieszny klimat czytania - bo klasyków zazwyczaj nie połyka się w jeden wieczór, trzeba się nimi delektować, aby wyłapać wszystkie smaczki. Z "Idiotą" nie do końca tak było; miejscami mnie nużył...

    Dzięki za odwiedziny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Inez - tej akurat jeszcze nie czytałam, a to dlatego, ze nasz ekomunistyczne wydanie Dostojewskiego rozpadło się w proch. Muszę nadrobić, bo to jednak warto

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu, rozumiem, że od ciągłego czytania... no to trzeba nabyć nowe:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Klasyka to klasyka, więc będę musiała nadrobić zaległości:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  9. kasandro, gratuluję determinacji:)

    Również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. dawno, dawno temu (bodajze zaraz po maturze) zrobilam sobie wakacje z dostojewskim i przeczytalam wszystkie jego ksiazki dostepne w bibliotece (pewnie mi sie wydawalo, ze zycie jest na tyle dlugie, by czlowiek zdazyl przeczytac wszystkie ksiazki wszystkich pisarzy swiata i ze warto w takim razie pochlaniac literature systematycznie, tom po tomie, zaczynajac od pana fiodora). w kazdym razie 'idiote' zaliczylam wowczas do tych ksiazek, ktore mi sie podobaly. ale teraz sama juz zwatpilam, bo skoro 'bracia karamazow' sa Twoim numerem jeden, tak jak i moim, a 'idiota' (poki co) nie bardzo, to moze tylko mi sie wydaje, ze go wtedy polubilam. w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, rozpoczynam poszukiwanie 'idioty'... pozdrawiam cieplo :)

    OdpowiedzUsuń
  11. domolubna, podziwiam zapał, chociaż sama nie potrafiłabym się skupić przez dłużysz czas na jednym autorze (jak dotychczas jedynym wyjątkiem był Nabokov, ale to jedynie przez wzgląd na pracę magisterską:).
    Myślę, że lata, które nas dzielą od przeczytania lektury mogę zatrzeć jej wspomnienie. Zresztą miniony czas, zdobyte doświadczenie i inny stosunek do świata sprawiają, że po latach inaczej spojrzymy na książkę. Znam to z autopsji. A może po prostu "Idiota" podobał Ci się bardziej niż mi... Sprawdź!

    Dzięki za wpis i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. zsiaduemlekO19 maja 2011 22:19

    W pełni rozumiem przypadki, gdy ktoś w połowie "Idioty" "wysiada", bo bywa nużący fabularnie. Natomiast Dostojewskiemu nigdy nie sposób zarzucić mielizny psychologicznej bohaterów i ich wzajemnych relacji. Wytrawny obserwator społeczeństwa, którym z pewnością był Fiodor; obdarzony niesamowitą intuicją i piórem o niezwykłym magnetyzmie zawsze zapewniał fascynującą lekturę pod kątem badania ludzkiej psychiki. Poza tym, był doświadczonym człowiekiem, a jego poglądy nie brały się znikąd. Wspomniana przez Ciebie kara śmierci i Dostojewskiego stosunek do niej, wynika także z faktu, iż nad nim również zawisło widmo rozstrzelania (w ostatniej chwili wyrok zmieniono na czteroletnią katorgę). "Idiota" nie przyciąga tak jak "Zbrodnia i kara", czy "Bracia Karamazow" (może to kwestia braku elektryzującego wątku morderstwa?), ale trzeba przyznać, że finał robi spore wrażenie i wynagradza upór czytelnika.

    Tak w ogóle to polecam film "Karamazovi" Petra Zelenki - interesujący koncept i stylistyka. A zainteresowanych wierną adaptacją (pomijając rosyjskie ekranizacje, starsze niż przedwojenny mebel i nie dla każdego do przetrawienia) odsyłam do "Zbrodni i kary" w wersji telewizyjnej (BBC) z 2002 roku (reż. Julian Jarrold).

    OdpowiedzUsuń
  13. zsiaduemlekO, dlatego tak bardzo cenię Dostojewskiego - za to, że zawsze mogę liczyć w jego powieściach na niebanalny rys psychologiczny bohaterów. Może faktycznie zabrakło mi tego dreszczyku emocji, który towarzyszył mi przy innych, bardziej "zbrodniczych" jego powieściach, chociaż, tak jak piszesz, koniec jest nagrodą dla wytrwałego czytelnika.
    Życiorys pisarza znam dość dobrze i zwykle potrafię rozpoznać jego filozofię życiową przemyconą na karty powieści. Nie inaczej było z karą śmierci. Jakby nie patrzeć, pogląd to wielce kontrowersyjny i można się spodziewać, że należący do człowieka, który doświadczył oczekiwania na śmierć.

    Pozdrawiam i dziękuję za ciekawy komentarz.

    OdpowiedzUsuń