poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Czy warto uciekać?


Marlen Haushofer, Mansarda
Haushofer M., „Mansarda”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973
tłum. Maria Kłos-Gwizdalska
s: 180

Od jakiegoś czasu seria KIK stała się dla mnie synonimem uczty literackiej, a przynajmniej literatury oryginalnej, nietuzinkowej i zmuszającej do przyjrzenia się pod lupą własnemu życiu. Tym bardziej zdziwiło mnie znalezione w sieci stwierdzenie, że seria publikowała prozę (…) z reguły łatwiejszą w odbiorze. Trudno mi się z tym zgodzić. Pozostaje mi założyć, że kiedyś czytelnicy byli bardziej wymagający.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Kraina ocala od zapomnienia:)


Gdy jestem w swoich rodzinnych stronach, obowiązkowo odwiedzam tutejszą bibliotekę. I nie po to, żeby coś wypożyczyć, nie, nie (już dawno nie mam karty). Z wielką ekscytacją odwiedzam półkę książek zapomnianych i niechcianych. Dużo kiczu, sporo myśli socjalistycznej i prozy "ku pokrzepieniu serc". Ale zawsze uda mi się wyłowić z kurzu i zapomnienia książkę, której mam ochotę dać drugie życie. A każda taka książka kosztuje 50gr, które trzeba wrzucić do skarbonki z kluczykiem. Prezentowany przeze mnie zbiorek kosztowałby mnie 4,50zł, ale zawsze wrzucam trochę więcej. Na nowe książki. Myślę, że warto. Może Wy też macie takie miejsca w swojej bibliotece?

wtorek, 3 kwietnia 2012

Wyrafinowana, ale jednak nuda


Stendhal, Czerwone i czarne
Stendhal, „Czerwone i czarne”, Polskie Media Amer.com SA, Warszawa
s: 450

Powieść Stendhala to najlepszy dowód na to, że klasyka nie zawsze powala mnie na kolana, chociaż od dawna głoszę tezę, że każdy szanujący się mól książkowy powinien regularnie przeplatać swoje czytelnicze wybory dziełami klasycznymi - dla oczyszczenia i ustalenia właściwej hierarchii wartości. Czerwone i czarne to literatura do smakowania, niespiesznego przewracania kartek i obserwowania… Chyba że pojawią się nieprzewidziane trudności, ale o tym na końcu.