sobota, 30 stycznia 2010

Śmiech przez łzy


Michaił Zoszczenko, Opowiadania
Зощенко, М., „История болезни”, Азбука-классика, Санкт-Петербург 2003
s: 313

Michaił Zoszczenko to rosyjski pisarz, który u nas chyba nigdy nie święcił wielkich triumfów popularności. A przynajmniej nie wśród mojego pokolenia, ale to w sumie niczego nie dowodzi. W każdym razie tylko część z jego utworów została przetłumaczona na język polski (najpopularniejsze są chyba Opowiadania o Leninie). Dla mnie Zoszczenko to autor krótkich, humorystycznych opowiadań, w których ukazał swoją matuszkę-Rossiję, próbując jej zmęczone, szare ciało przyodziać w kolorowe piórka satyry.


Zbiór opowiadań Michaiła Zoszczenki, który niegdyś przywiozłam z Moskwy, nosi tytuł jednego z utworów zamieszczonych w tej małej książeczce: Istoria bolezni, czyli Historia choroby. Jest to krótkie opowiadanie o tym, że pacjent zawsze sam sobie jest winien i najlepiej byłoby dla całej służby zdrowia (i chorego), jakby opuścił szpital nogami do przodu. Taka jest Rosja w oczach Zoszczenki: nie ma w niej miejsca dla człowieka i jego indywidualnych potrzeb. I taka jest też cała twórczość Zoszczenki: nie ma w niej przeintelektualizowanego filozofowania i moralizatorstwa. Jest śmiech przez łzy.

Opowiadania są króciutkie, ale większość z nich trafia jak kulka snajpera. W samo serce. Najbardziej podziwiam Zoszczenkę za zwięzłość formy, która aż ocieka treścią. Wiem, ile wysiłku (lub talentu!) wymaga taka konstrukcja tekstu, bo sama nigdy nie potrafię swoich recenzji zamknąć w kilku, sensownych słowach…

Zoszczenko ukazuje życie w porewolucyjnej Rosji (początki ZSRR) w okresie NEP-u (polityka ekonomiczna, która miała uzdrowić radziecką gospodarkę). Pisarz patrzy na swoją ojczyznę szeroko otwartymi oczami i z rozdziawioną buzią. Miesza język prostego człowieka ze sztucznie nadąsanym urzędniczym bełkotem. Jego styl przypomina trochę Czechowa i Gogola. Zresztą Zoszczenko czerpał garściami z rosyjskiej spuścizny literackiej, bo, jak mawiał sam pisarz, przy tak bogatych tradycjach literackich trudno napisać coś, co jeszcze nie wykwitło spod pióra jednego z wielkich rosyjskich klasyków. Poza tym krytycy i znawcy literatury porównują Zoszczenkę do Kafki. Obaj pisarze może i poruszają podobną problematykę, ale atmosferę literacką tworzą zupełnie inną.

Długo wchłaniało mi się tę Rosję, widzianą przez pryzmat komunalnych mieszkań… Ale zawsze tak mam z krótkimi formami literackimi – za szybko się kończą, jeszcze potrzebuję chwilki na refleksję, jeszcze się nie otrząsnęłam, a już trzeba stawić czoła nowej wizji. Opowiadania powinno się dawkować po jednym łyczku, żeby się nie zachłysnąć, żeby docenić poszczególne smaki. Trzeba czasu, żeby przyjrzeć się każdemu bohaterowi, który jest śmieszny w swojej powadze, który desperacko próbuje żyć godnie w tym świecie nabrzmiałym od paradoksów, który jest wilkiem drugiemu człowiekowi, bo inaczej nie można...

Niby zabawne te opowiadanka, a obciążone silną koniecznością zadumy…

Lekturę polecam tym czytelnikom, którzy chcą dołożyć kolejny element do układanki pt. „Rosja”. Z całą pewnością obraz nie będzie pełny bez Michaiła Zoszczenki.

***
A teraz zdobywam „tysięcznik” pt. Atlas Shrugged (Atlas zbuntowany) i podejrzewam, że wspinaczka zajmie mi kilka tygodni… Dlatego w najbliższym czasie będzie więcej o filmach i poezji:)

Moja ocena: 4,5/6

13 komentarzy:

  1. nie znam, ale lubię temat rosyjski, więc pewnie zajrzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie nie moja tematyka. Z literatury rosyjskiej wolę: Dostojewskiego, Tołstoja, Bułhakowa i Czechowa.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uliszko, skoro lubisz, zachęcam. To kawał kultury rosyjskiej w bardzo dobrym wydaniu...

    Anhelli, klasykę znać trzeba, a ja lubię do niej wracać, co jakiś czas. Ale lubię tez poszukiwać... A Zoszczenko wcale nie tak daleko upadł od Czechowa:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Inez :) ja już się cieszę na to "o filmach" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Inez, przede wszystkim dziękuję za odwiedziny na stronach naszej maleńkiej (nowo narodzonej) Przystani. Od razu zrobiło się tam jeszcze przytulniej. Oto kreacyjna moc słowa pisanego. ;-) Wielkie dzięki za dodanie mnie do blogów, do których zaglądasz. A poza tym – za ciekawe recenzje. I za ambitne książki. Czy Ty czytasz w oryginale? (Chodzi mi o literaturę rosyjską). Pozdrawiam. Jola

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tak, tak, ona chłonie po rosyjsku i po angielsku, choć po rosyjsku częściej. A ja bym wolała, żeby chłonęła po włosku albo francusku, bo ta rosyjska literaura to nie moja bajka...
    Inez, cieszę się na filmy, ale też na tę poezję, bo zawsze, jak tu u Ciebie przeczytam coś o poezji, to potem idę do "półki poetyckiej" mojej i sobie kilka wierszy łykam jak tabletki na dobry humor i odrealnienie rzeczywistości :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mała Mi, rozumiem, że Zoszczenko Cię nie interesuje;) Mam kilka filmów w zanadrzu, które zrobiły na mnie ostatnio największe wrażenie. Wkrótce...

    Jolanto, również witam w moich skromnych progach. Twój blog dodałam, bo mi się podoba. Ot, co.
    Tak, czytam w oryginale wszystko, co mogę, bo mam ograniczone zaufanie do tłumaczy:)

    Marpil, włoski i francuski to raczej odpada, ale hiszpański? Kiedyś? Kto wie, kto wie...
    Poezja też będzie: dręczy mnie ostatnio pewien wiersz...

    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj :).
    Chciałabym Cię zaprosić do łańcuszkowej zabawy.
    Pytania znajdziesz na moim blogu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy raz słyszę (a raczej czytam) o tym pisarzu i po przeczytaniu króciutkiego opowiadania, do którego link zamieściłaś we wpisie, z pewnością zapamiętam sobie to nazwisko i jeśli znajdę jakąś pozycję tego autora w bibliotece, to wypożyczę. Zresztą, już gdzieś spotkałam się z taką krótką i ironiczną, słodko-gorzką formą, tylko ni w ząb nie mogę sobie przypomnieć u kogo.
    Języka rosyjskiego nie znoszę ale bardzo ciągnie mnie do rosyjskiej literatury (szczególnie do klasyków), ma taki specyficzny klimat. Od mniej więcej dwóch lat chodzi za mną myśl, że gdybym miała taką możliwość, to chętnie uczęszczałabym na wykłady z rosyjskiej literatury i historii jako wolny słuchacz... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga weisse_taube, fajnie wiedzieć, że czasami kogoś inspiruję - chociażby w temacie literatury rosyjskiej. Dla mnie będzie ona zawsze na pierwszym miejscu ze swoimi problemami małego człowieka, z walką Dobra ze Złem, z magią przeciwstawiającą się życiu w komunalnych mieszkaniach. Dla niektórych może być zbyt pompatyczna, dla innych zbyt przygnębiająca, dla mnie jest jedyna, prawdziwa...
    Jeżeli masz ochotę przyjrzeć się literaturze rosyjskiej z bliska, to nie ma na co czekać:) Ja, pamiętam, miałam swoje wykłady w poniedziałki o godz. 8.00 (gorzej chyba nie mogło być). Ale żadnego wykładu nie opuściłam:) Nie wiem tylko czy można kochać literaturę, nie kochając języka, w którym jest napisana... Spróbuj:)

    Dzięki za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Chodzenie na wykłady odpada, bo są prowadzone w języku rosyjskim (a ja go nie znam) - wiem, bo pracowałam przez kilka m-cy z koleżanką studiującą rusycystykę :)
    Tak się zastanawiałam nad tym, co napisałaś a mianowicie, czy można kochać literaturę nie kochając języka, w którym została napisana. I doszłam do wniosku, że można. Czytając książkę nigdy nie zastanawiam się w jakim języku została stworzona i jak brzmiałaby w oryginale. Jeżeli już to próbuję sobie uświadomić w jakich warunkach społeczno-kulturowych powstała, czy jest w niej coś charakterystycznego dla twórców i w ogóle literatury pochodzących z danego kraju/regionu. Niby język jest częścią kultury i wpływa na postrzeganie rzeczywistości, tego jaki kształt jej nadajemy ale mimo to podczas czytania nigdy nie zastanawiam się nad brzmieniem czytanych przeze mnie słów w oryginale. No, może czasami w przypadku literatur niemieckojęzycznej ;)
    Moc pozdrowień :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Może masz rację... Niestety w moim przypadku ogólna fascynacja daną literaturą wiąże się nierozerwalnie z fascynacją całą kulturą, w tym językiem. I tak na przykład nigdy nie chciałam uczyć się języka niemieckiego, chociaż wiedziałam, że to istotny język w naszym kręgu kulturowym. Równocześnie prawdopodobnie najmniej książek przeczytałam właśnie pisarzy niemieckojęzycznych:) Najwidoczniej jestem podświadomie uprzedzona:)
    Właśnie pomyślałam, że powinnam do nadrobić...

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń