sobota, 2 stycznia 2010

Naprawdę się zapomniałam...



Charlotte Brontё, Dziwne losy Jane Eyre
Brontё, Ch., „Jane Eyre”, Penguin Books, Harmondsworth 1994
s: 447

Czasami na naszej drodze spotykamy książki, które nie pozwalają odłożyć się na długo. Są to książki, które kuszą nas swoimi pożółkłymi stronicami, chociaż są nowe; książki, które każą się przewracać strona po stronie, chociaż ich zakończenie jest do bólu przewidywalne; książki, które wywołują wciąż nowe i żywe emocje, chociaż przefiltrowały je już miliony czytelników. Ja spotkałam taką książkę u schyłku minionego roku i zapomniałam się zupełnie.
Mój zegar odmierzający dzień i noc poplątał wskazówki, przez co zaniedbałam parę obowiązków i osób (szczególnie jedną, przepraszam, Kochanie...). Ale pewnie doskonale znacie to uczucie, kiedy nie chce się odrywać od czytania ani na chwilę, ale równocześnie ostatnia strona straszy zakończeniem opowieści… Taki mały dylemat czytelniczy.

Myślę, że losy Jane Eyre nie do końca były takie dziwne. Były raczej skonstruowane wokół sprawdzonego schematu: miłość natrafia na przeszkody, a dobro i prawda ostatecznie zwyciężają. Jednak to, co odróżnia tę XIX-wieczną powieść od popularnych harlequinów to magiczny świat słów wyczarowany piórem Charlotte Brontё. Świat i portrety, które nakreśliła w swojej powieści są barwne i wielowymiarowe. Jane to nie blada, chorowita i skłonna do omdleń ślicznotka, ale silna, pewna swoich osądów i gotowa walczyć o swój honor do upadłego… brzydula. Dzięki Brontё wiemy dokładnie, co kłębi się w główce Jane, jakie targają nią uczucia. No i Pan Rochester. Nie jest on typowym amantem: mało urodziwy, ponury, mrukliwy i do tego skrywający straszną tajemnicę. Chociaż już dawno mam za sobą okres szczenięcych zauroczeń, uwielbiam męskich bohaterów, którzy nie do końca są perfekcyjni: Rhett Butler, Heathcliff, a teraz Edward Rochester. Jednemu brakuje urody, inny to krętacz, a jeszcze inny zaprzedał duszę diabłu. Ale każdy z nich kochał miłością tak wielką i szaloną, jaką chciałaby być kochana każda kobieta. Nie zaprzeczajcie, drogie panie... Bez rozumu, bez opamiętania, dumnie i zgubnie.

Czy widzę coś z siebie w głównej bohaterce? Jane była sierotą bez urody i grosza przy duszy, uzależniona od dobrej woli innych ludzi, do tego obdarzona dość niepokornym charakterkiem i silną potrzebą postępowania zgodnie z sumieniem. Wielu wyborów Jane nigdy bym nie poparła: no bo jak można porzucić miłość w potrzebie, nawet gdy moralność trochę pogubiła się po drodze? Przecież nie wszystko w życiu jest białe albo czarne. Jak często musimy wybierać między różnymi odcieniami dobra i prawdy? Jane Eyre widziała świat w dwóch kolorach. To nie ja.

Może niektórzy się zdziwią, że Dziwne losy Jane Eyre wywołały takie wypieki na mojej twarzy, ale jestem wielką miłośniczką XIX-wiecznej literatury angielskiej. Dla mnie ten wiktoriański świat zimnych konwenansów i tłumionych emocji to prawdziwa kraina zapomnienia. Nic tak nie działa na moją wyobraźnię jak buzujące pod gorsetami i surdutami namiętności, które zawsze eksplodują - bądź to miłością, bądź nienawiścią. Bo wszystko jest tam białe albo czarne.

Taka ze mnie niepoprawna romantyczka…

Moja ocena: 6/6

20 komentarzy:

  1. Doskonale rozumiem Twoją opinię o tej książce! Historia niby prosta, ale tak magiczna, że mimo iż czytałam parę lat temu tą książkę, byłam nią zachwycona. Do tej pory pamietam stare wydanie, zapach kartek. Jakiś czas temu, z tych starych, zapomnianych wydań u mnie w domu odnalazłam Kochałam Tyberiusza. Zupełnie inna tematyka, inna autorka ale wspaniała książka. Gorąco polecam

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam ten czas w literaturze, denerwuje mnie, kiedy niektórzy mówia, że to ramanse dla pensjonarek nie widząc złożoności tematu i czasów. Przy okazji wspomnę, bo zapomniałam przy Pielewinie, a potem nie pamiętałam, gdzie widziałam ten wpis, że podziwiam twoją umiejętność czytania po rosyjsku, ja się wciąż zbieram, żeby powrócić do sprawności w czytaniu książek w tym języku, filmy oglądam, ale czytanie, ten alfabet!, to nie to samo, trzeba krok po kroku odzyskać biegłość. Mam zamiar zdobyć książkę po rosyjsku i to zrobić, tylko musiałabym coś lżejszego, jakiś kryminał Doncowej czy cóś Myślę na tym coraz częściej, bo zawstydza mnie, kiedy widzę, że niektórzy czytają po rosyjsku

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocie w butach, stare książki faktycznie mają w sobie dużo magii. Książki, o której piszesz, nie znam, ale może się natknę:)

    Kasiu.eire, może ja po prostu jestem w duchu pensjonarką:)
    Co do rosyjskiego - umiejętność jak każda inna, w każdym razie w życiu nie przeszkadza. Jeśli zdecydujesz się na odświeżenie znajomości z rosyjskim, polecam księgarnie z mojej zakładki (duży wybór).

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie nie dziwi twoja reakcja, gdyż sama się wzruszam czytając np Wichrowe Wzgórza :) Według mnie, najlepsze książki powstawały właśnie w XIX wieku. Świat nie był wtedy jeszcze tak zepsuty jak jest teraz i tajemnic było więcej do odkrycia :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham tą książkę. Podobnie jak Wichrowe Wzgórza (matko, wielbię!!) , JAne Austen i w ogóle całą tą epokę.
    Musze wrócić do Jane Eyre.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anhelli, mary, cieszę się, że podzielacie choć trochę moją fascynację tamtą epoką.
    Obawiam się jednak, że świat zawsze był zepsuty i żądze były te same, tylko kryły się dość głęboko w ludzkiej świadomości. Dlatego też tajemnic było więcej do odkrycia...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyno! Ja trafiłam na Eyrie Jane też przed końcem poprzedniego roku... Tak samo jak Ty! Dokladnie.

    Też się zapomniałam... Półgodziny temu skończyłam ja czytać. Piękna...

    OdpowiedzUsuń
  8. Po Twojej recenzji czuję się zachęcona do lektury, chociaż trochę się boję, bo czuję, że to nie do końca moje "rejony". Jak tylko znajdę czas to pożyczę z biblioteki:)
    anaman.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Ario, widzę, że miłośników klasyki na świecie nie brakuje, więc na szczęście nie utoniemy w morzu bylejakości:) Uff...

    Droga Anonimowa Czytelniczko, nie ma się czego bać, a poznawanie nowych "rejonów" jest wręcz wskazane:)
    Ja się na przykład boję odrobinę fantastyki, ale postanowiłam w tym roku chwycić byka za rogi:) Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  10. "Dziwne losy Jane Eyre" doceniam, ale jednak o wiele bardziej podobały mi się "Wichrowe Wzgórza", może ze względu na bardziej "krwistych" bohaterów.
    Również nie lubię idealnych osób - i w życiu i w literaturze.

    Dobra fantastyka nie jest zła, a jeśli w najbliższym czasie zdecydujesz się na zagłębienie w te rejony, to polecam udział w wyzwaniu steampunkowym.

    OdpowiedzUsuń
  11. Och, wreszcie ktoś się zachwyca moją ukochaną Jane! Ja także uwielbiam tę epokę, no i ten pan Rochester...:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Anaman, nie zauważyłam, że to Ty, a nie żadna anonimowa czytelniczka:) ślepa jestem - starość nie radość...

    OdpowiedzUsuń
  13. Elenoir, "Wichrowe Wzgórza" oczywiście również uwielbiam, jakże mogłoby być inaczej! Faktycznie są trochę inne od "Jane": mroczne, ponure i może bardziej rozbudzające wyobraźnię. Po prostu inne...

    Co do fantastyki, to pewnie spróbuję, ale żeby od razu startować w wyzwaniach! Chyba jestem zbyt strachliwa;)

    Padmo, cieszę się, że również dołączasz do klubu wielbicieli Jane (czyt. klasyki, XIX wieku). Pisząc tę recenzję, w najśmielszych snach się nie spodziewałam tylu pozytywnych odzewów:)
    Kochana Jane...

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem niezmiennie zdziwiona gdy jakaś znajoma "dorosła" kobieta (czytająca) na moje pytanie czy czytała tą książkę... odpowiada NIE... Jak to możliwe?? Czy nigdy nie była nastolatką?? A może to ja jestem taka dziwna... dla mnie to jedna z najważniejszych, najpięknieszych książek wieku nastoletniego. To jedna z tych ksążek, które spowodowały, że dzisiaj tak bardzo kocham czytać, że nie potrafię zasnąć bez przeczytania kilku stron "czegokolwiek"... to tekst z mojego bloga, pasuje jak ulał ;) http://czytamyksiazki.blogspot.com/search/label/Bronte

    OdpowiedzUsuń
  15. A fantastyka... Kocham Jane... i pokochałam fantastykę. Tak wiele jest cudownych książek przed Tobą... śmiało wkrocz w ten fantastyczny świat.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dunajko, czuję się zawstydzona, bo faktycznie Jane czekała na mnie dość długo na półce:( Bądź co bądź, lepiej późno niż wcale. Ale zawsze będzie tak, że ktoś się zdziwi na wieść, że jakiejś książki nie przeczytaliśmy. Zbyt wiele ich na świecie...

    A co do fantastyki - ciągle szukam właściwej książki, która przemówi do mniej i nie będę się w stanie dłużej opierać:)

    Dziękuję za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  17. Och, to jedna z moich najukochańszych powieści i mimo iż szczenięce miłostki i fascynacje mam już dawno za sobą, emocjonowałam się przy tej lekturze jak nie znający życia i miłości podlotek... Pan Rochester jest moim ideałem mężczyzny wśród bohaterów literackich a i samą Jane podziwiam za niezłomność i wierność własnym poglądom. No i ta mroczna, gotycka atmosfera... Zdecydowanie moje klimaty.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Weisse_taube, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tak wiele kobiet wypowiada się przychylnie o Jane Eyre.... To znaczy, że pomimo wielu nowych wyzwań, jakie stawia przed nami dzisiejszy świat, wciąż w głębi duszy jesteśmy romantyczkami:) Pięknie...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. a ja już widzę oczami wyobraźni powalający wzrok pana Darcy i jeśli Jane Eyre to szansa na równie cudownie romantyczną opowieść, to biegnę do księgarni bez zastanowienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej trudno porównać prozę Charlotty Bronte do Jane Austen. Łączy je podobny, choć bynajmniej nie ten sam okres twórczości i... szerokie grono wielbicielek:) Proza Bronte jest mroczniejsza, znacznie mniej przewidywalna, mniej "ułożona", niekoniecznie z happy endem. Ale żeby nie było wątpliwości, Jane Austin również uwielbiam!

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń