sobota, 26 grudnia 2009

Każdy toczy swoją kulkę gnoju



Wiktor Pielewin, Życie owadów
Пелевин, В., „Жизнь насекомых”, Эксмо, Москва 2007
s: 287

Wiktor Pielewin to współczesny pisarz rosyjski, który mniej lub bardziej znany jest na całym świecie. Dowodzą tego między innymi liczne przekłady jego książek. W swojej ojczyźnie Pielewin jest oczywiście również znany, ale jego twórczość odbierana jest raczej niechętnie. Początkowo jego utwory wydawano w bardzo niskim nakładzie, a krytyka nie zostawiała na nim suchej nitki. Można przypuszczać, że spowodowane to było treściami, które przekazuje w swoich książkach, ale moim zdaniem, większy wpływ ma na to sposób, w jaki te treści próbuje przemycać.

Życie owadów (1993) to swoista gra intelektualna do cna przesiąknięta ironią, smutkiem i wszechogarniającą beznadziejnością, która tylko „z wierzchu” przypomina powieść fantastyczną. Pielewin wyciąga na światło dzienne wszystkie „brudy” rosyjskiego społeczeństwa uchwyconego w dobie przemian politycznych i społecznych, narusza sferę sacrum, a wszystko to przedstawia pod przykrywką fantastyki. Takie książki mogą budzić nieufność.

W swojej powieści Wiktor Pielewin stworzył niezwykły świat, w którym fantasmagoria miesza się z rzeczywistością. Tym światem rządzą dziwne prawa: demaskując kłamstwo, wcale nie przybliżamy się do prawdy, ale pogrążając się w otchłani kłamstwa, wcale się od istoty prawdy nie oddalamy. Rzeczywistość, w której pisarz umieścił swoich bohaterów to swoiste piekło. Zamiast mąk piekielnych bohaterowie „cierpią" na określone stany umysłu, grzęznąc w sytuacjach bez wyjścia. Według Pielewina dzisiejszy człowiek błądzi po świecie w poszukiwaniu utraconej tożsamości – i takich poszukiwań dotyczy właśnie Życie owadów.

Mieszkańcy świata Pielewina są dwuwymiarowi: to ludzie-owady. Jednak pod każdą z masek: komara, muchy, żuka-gnojaka czy pluskwy kryje się konkretny typ człowieka. Maski, jak w bajce czy greckim teatrze, są odzwierciedleniem ludzkich charakterów: komary to biznesmeni-krwiopijcy, mucha, dążąc do lepszego życia, ostatecznie ginie na lepie, żuk-gnojak, toczący swoją kulę, opowiada synowi o sensie życia, świetliki zastanawiają się czy lepiej lecieć w kierunku światła czy ciemności. Pielewin stawia wiele egzystencjalnych pytań, ale nie odpowiada na nie. Każdy musi znaleźć odpowiedź na własną rękę. Podczas czytania nie sposób odróżnić czy bohater jest jeszcze człowiekiem czy już owadem. Wydaje nam się, że to człowiek, a on nagle zaczyna ssać krew, rozkłada skrzydełka albo toczy swoją kulkę gnoju. Jednak wszystkie poczynania bohatera-owada można również zapisać na rachunek bohatera-człowieka. Wszystko zlewa się w całość, nie sposób oddzielić żywota człowieka od żywota owada i tak naprawdę egzystencja wyłącznie w takiej postaci ma sens. Całość to człowiek-owad, starający się żyć w świecie, który jemu jawi się jako jedyna rzeczywistość. Czasami wydaje się, że Pielewin doprowadza do absurdu buddyjskie wierzenie, że ludzka dusza może w kolejnym życiu zamieszkać w ciele zwierzęcia, owada.

Rosyjskie wydanie zostało uzupełnione w 2004 r. krótkim opowiadaniem Svet gorizonta (nieprzetłumaczone jeszcze na język polski; moje tłum.: Światło horyzontu). Powiem szczerze, że owo opowiadanie nie trafiło do mnie zupełnie. Jak na mój gust jest za bardzo przeintelektualizowane – za dużo w nim czarnych dziur, zwierciadeł, sobowtórów i martwych, którzy są żywi czy żywych, którzy nie żyją. Opowiadanie zamiast wyjaśnić, zasiało we mnie wątpliwość, że nie zrozumiałam książki. Ale tak jak napisałam wcześniej, Pielewin nie daje gotowych rozwiązań, więc na pewno jego powieść można interpretować na milion różnych sposobów. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Moja ocena: 4/6

7 komentarzy:

  1. Bardzo lubię powieści Pielewina, a za najlepszą uważam Omon Ra.:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Clevera, sama nie wiem... Pielewin chyba nie poruszył tych strun mojej duszy, które powinien był. Tak jak napisałam, czuję, że próbuje przekazać ważne treści, ale forma przekazu nie trafia do mnie.

    Czytałam też, że znajomość z Pielewinem nie powinno zaczynać się od "Życia owadów"... Za późno:(

    OdpowiedzUsuń
  3. ja szukam "Świętej księgi wilkołaka" bo podobno najlepsza - czas pokaże :)
    (czekam na recenzje "Jane Eyre"! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygowało mnie studium natury prawdy i kłamstwa, o których pisze Pielewin. Coś w tym jest, myślę, że znajdę z tym panem wspólny język. W podobny sposób wyraża się na ten temat Elif Safak, turecka pisarka... to tak na marginesie :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Papierowa latarnio, książkę, o której piszesz, widziałam w jednej z rosyjskich księgarni, w której robię zakupy. Więc jeśli znasz język rosyjski, nic nie stoi na przeszkodzie:)

    Anhelli, całkiem możliwe, że Pielewin odkryje przed Tobą więcej niż przede mną. Spróbuj. A panią Elif Safak odnotowuję sobie w swoim zeszycie "pisarzy wartych zapoznania".

    Dzięki za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  6. hmmm nie znam ani jednej książki tego autora, nie bardzo jakoś mnie ku niemu ciągnie. Ale podziwiam za umiejętność czytania w rosyjskim :)

    OdpowiedzUsuń
  7. 2lewastrono, dziękuję za słowa uznania, ale wiesz, każdy coś umie i czymś się szczyci;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń