środa, 25 sierpnia 2010

Teatr kukiełek


Vladimir Nabokov, Zaproszenie na egzekucję
Набоков, В., „Избранные произведения: Приглашение на казнь”, Эксмо, Москва 2002
s: 156

Nabokov nie jest łatwym pisarzem. Niby wszyscy wiedzą, że wypada wiedzieć, co napisał, ale najczęściej zaczyna i kończy się na Lolicie. Dlaczego kończy się? Bo spotyka nas wielki zawód. Spodziewaliśmy się sprośnego pamiętnika podstarzałego zboczeńca, a natrafiliśmy na… No właśnie. Nie wiadomo na co. Książek Nabokova nie czyta się lekko. Lekkie wydają się one tylko tym, którzy nie lubią czytać między wierszami, a czytają dla samego „zaliczania” książek. Nabokova się nie zalicza, Nabokova się wchłania.

Każda jego powieść to spacer krętą ścieżką. To błądzenie po omacku po grząskim terenie. To uczenie się języka i znaczenia słów od nowa. To zabawa w kotka i myszkę. To nieposkromiona radość z odkrywania nowych lądów. To narkotyk. Nabokov to narkotyk. Jeśli raz zanurzysz się w jego morzu słów, już nigdy nie będziesz chciał wrócić na powierzchnię.

Zaczynając którąkolwiek z powieści Nabokova, musimy sobie zdawać sprawę, że pisarz od początku do końca prowadzimy z nami grę. Jesteśmy czynnymi i niezbędnymi uczestnikami powieści. Od razu powinniśmy spodziewać się pułapki. Taką też szykuje dla nas autor w Zaproszeniu na egzekucję. W pierwszym zdaniu dowiadujemy się, że główny bohater, Cyncynat C., został skazany na śmierć, a wyrok został mu odczytany szeptem. Zaraz, coś tu jest nie tak! Dlaczego szeptem? Później dowiadujemy się, że Cyncynat C. został skazany za „nieprzenikalność” i „nieprzezroczystość”. Możemy oczywiście doszukiwać się tu drugiego dna – potępienie indywidualności w totalitarnym świecie itp. , ale… nie to jest moim zdaniem w powieści najciekawsze. Najciekawsza jest forma, bo Nabokov, nie zapominajmy, to mistrz formy. Całą historię otula mgła absurdu, a po piętach depcze nam cały czas parodia. Rzeczywistość zlewa się z marą senną i ustalenie, w którym świecie się znajdujemy, rzeczywistym czy ułudnym, zajmuje chwilę. Skazaniec spokojnie wychodzi poza swoją celę: na korytarz, na zewnątrz twierdzy – nie jesteśmy pewni czy te wędrówki zachodzą fizycznie czy tylko w umyśle więźnia. Odwiedzają go również ludzie, cała rodzina, przychodzą i wychodzą, wszędzie panuje rozgardiasz, ciągle zmienia się sceneria. Okazuje się, że Cyncynat C. jest jedynym osadzonym w twierdzy i wszyscy próbują umilić mu czas pobytu, za co oczekują wdzięczności. Wszystko jest tak absurdalne i tak odległe od nastroju oczekiwania na egzekucję, że jedyne, co przychodzi mi na myśl, to spektakl. Marny spektakl. Jakbym widziała sztukę, w której jeden, jedyny aktor nie zna swojej roli i psuje całe przedstawienie. To tłumaczyłoby szybkie zmiany scenerii i „kukiełkowatych” aktorów, którzy klepali swoje wyuczone ze scenariusza role. Zakończenie utworu również wydaje się przy takiej interpretacji bardziej zrozumiałe. Nabokov bez pytania zabrał nas do teatru. Zaproszenie na egzekucję to sztuka oglądana zza kulis.

Naprawdę nie ma możliwości, żeby streścić jakikolwiek utwór Nabokova w kilkudziesięciu linijkach. Nierealne jest też znalezienie jednej właściwej interpretacji. Każdy ma szansę odkryć ten niezwykły świat na swoją rękę, do czego naprawdę zachęcam. Gwarantuję, że Nabokov diametralnie zmieni Wasze spojrzenie na literaturę i będziecie do niego ciągle wracać. Istota leży w zrozumieniu, że nie ma jednej prawdy. Czytałam Lolitę cztery razy: po angielsku, po rosyjsku i w dwóch różnych tłumaczeniach po polsku. Wierzcie mi, to jedna z najpiękniejszych książek na ziemi. I mówię tu nie tyle o treści, co o formie. Jeśli kochacie siłę słowa, pokochacie Nabokova.
Naprawdę mogłabym tak godzinami…

Moja ocena: 5,5/6

„Szóstka” czeka na kolejny raz. Mam wrażenie, że tym razem przeoczyłam zbyt wiele…

Czytaj tego autora: "Maszeńka"

20 komentarzy:

  1. Kiedyś miałam zamiar zabrać się za 'Lolitę' [rozważałam ją przy mojej pracy maturalnej], ale ostatecznie zrezygnowałam po odradzeniu przez rozczarowaną przyjaciółkę. Zamierzam jednak to nadrobić, to jeden z tych autorów, po których trzeba sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nabokov nie należy do moich ulubieńców, ale w obliczu takich recenzji chyba powinnam jednak pomyśleć o przeczytaniu wszystkiego po raz drugi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klaudyno, z tego co zauważyłam, modne jest ostatnio wyzwanie rosyjskie, więc to chyba dobra okazja na zapoznanie z Nabokovem. Nie słuchaj koleżanek, wyrób sobie własne zdanie:)

    Nivejko, no to mnie zasmuciłaś:( Ale moja miłość do Nabokova jest ślepa, zdaję sobie z tego sprawę. Przeczytaj drugi raz, jeśli masz ochotę. Chociaż, nie wiem jak Ty, ja mam zwyczaju wracać tylko do tych ukochanych książek...

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nabokov, człowiek nieprzenikniony mocno - znaczy, ja tak uważam. O ile np. Dostojewskiego (tak mi się przypadkowo skojarzył) rozumiem, w jakiś sposób wyobrażam sobie jego charakter, wydaje mi się, że częściowo znam człowieka, Nabokov się nie odkrył. Przynajmniej nie mnie, a szukałam go w wielu książkach. Właściwie przeczytałam ponad połowę jego bibliografii, chociaż miejscami nie było łatwo.
    Tak się siłuję z Nabokovem, którego nigdy do końca nie rozumiem. Teraz niedługo planuję "Adę albo Żar", chociaż objętość mnie trochę boli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Liritio, ale mam nadzieję, że te siłowania z Nabokovem uważasz za jak najbardziej przyjemne, bo ja przynajmniej cały ten wysiłek literacki odbieram bardzo pozytywnie. Pisałam pracę magisterską o jego "gierkach" słownych i przeczytałam wiele książek na ten temat. Zawsze jednak towarzyszyła mi myśl: ha, myślicie, że wiecie, co autor miał na myśli? Myślę, że do dziś nikt nie może być pewien tego na sto procent. Za to uwielbiam Nabokova: za możliwość swobodnej interpretacji zgodnie z własną wiedzą na temat literatury i wyznawanymi w życiu wartościami.

    Dzięki za komentarz:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisałaś magistra o Nabokovie? Temat równie ciekawy, co trudny chyba potwornie. Ale nikt nie mówił, że co łatwe to dobre.
    Czytanie Nabokova to dla mnie odrobinę sprzeczna przyjemność, z jednej strony jego książki są wciągającym wyzwaniem, ale miejscami miałam ochotę niektórymi rzucać.
    Najbardziej chyba zawsze rozczulało mnie jego "wsadzenie" samego siebie w książkę w "Król, dama, walet".
    Ale tak, ogólnie przyjemnie się czyta Nabokova, chociaż chyba najmilsze jest zastanawianie się nad nim już po zakończeniu lektury.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak piszesz: było ciężko i ciekawie, ale miałam dobrego promotora:) To zawsze nieoceniona pomoc.

    Ale wracasz do Nabokova, chociaż nie lekko Ci się go czyta, mówiłam - jest jak narkotyk...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam , ale wątpię czy przeczytam. Przynajmniej nie z najbliższym czasie ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Meme, czyżby moja recenzja nie była wystarczająco płomienna?;)

    Dzięki za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie b. płomienna:) Może sięgnę.
    A jak należy rozumieć nazwisko Cyncynat? Bo z pewnością to również gra słowna;)

    "Lolita" b. mi się podobała, chętnie przeczytałabym ją teraz w oryginale. Lata temu w tv widziałam spektakl "Śmiech w ciemności" z Peszkiem i Gruszką - to było cudowne! Niestety kiedy dotarłam do pierwowzoru, książka nie zrobiła na mnie wrażenia;)

    Ale masz rację, to niełatwy pisarz, jak najbardziej do delektowania się.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wydaje mi się, bo oczywiście pewności mieć nie mogę, że imię Cyncynat nawiązuje do czasów starożytnych i do Lucjusza Kwintusa Cincinnatusa, trybuna rzymskiego. Jego syn był człowiekiem dzielnym i wojowniczym, przeciwstawił się trybunom, został oddany pod sąd, a następnie wygnany. Cyncynat Nabokova został obdarzony przeciwstawnymi cechami, ale możemy doszukiwać się pewnych zbieżności w życiorysie. Teoria zupełnie luźna.
    W wielu powieściach Nabokov budował bohaterów na wzór swoich metafizycznych sobowtórów. Można podejrzewać, że podobnie było również w tym przypadku.

    Dzięki za wnikliwość:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie ma za co;) To ja dziękuję - i za recenzję (może coś dzisiaj w bibliotece Nabokova wypożyczę) i za wyjaśnienia.

    A mogłabyś napisać coś o wrażeniach po przeczytaniu Lolity w trzech wersjach językowych? Z doświadczenia wiem, że to ciekawe;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Angielska i rosyjska wersja wyszła spod pióra mistrza, więc obie wersje (trudno tu mówić o tłumaczeniu) to prawdziwe majstersztyki. Wyraźnie widać, że Nabokov chciał prześcignąć samego siebie w wersji rosyjskiej (najpierw powstała wersja angielska). Rosyjska wersja rzuca również światło na niektóre niejasne kwestie z wersji angielskiej. Z polskich tłumaczeń zdecydowanie wolę to Stillera (starsze), który wierniej starał się przetłumaczyć wszystkie kalambury. Kłobukowski zdawał się czasem nie zauważać niektórych gier słownych lub po prostu je lekceważył, a może omijał celowo... Stiller używa więcej neologizmów i ogólnie jego język i styl jest trochę dziwniejszy, moim zdaniem, bardziej "nabokovski". Ale ja w ogóle lubię wszystko, co dziwne więc może to dlatego:) W każdym razie "Lolita" to bardzo podstępna powieść, pełna ukrytych znaków, wskazówek i kluczy. To naprawdę wielka frajda, gdy zbieramy je po kolei i układamy z nich swój obraz świata. Niezapomniana przygoda.

    Polecam!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Lolitę znam właśnie w tłumaczeniu Stillera, na którym to jakiś czas temu zaczęto wieszać psy;(
    Mnie się ono podobało, choć po kilkunastu latach od lektury na pewno nie pamiętam już szczegółów. Następne czytanie będzie w wersji angielskiej.
    Dziwi mnie, co piszesz o przekładzie Kłobukowskiego, bo uchodzi za jednego z najlepszych tłumaczy. Podobno rewelacyjnie przetłumaczył "Adę".

    Dzięki za odpowiedź ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Słyszałam i czytałam, że Stiller popadł ostatnio w niełaskę, ale tak to bywa... Każdy podlega ocenie. Jeśli chodzi o Kłobukowskiego, wypowiadam się tylko i wyłącznie na temat "Lolity". Zajmowałam się analizą porównawczą różnych wersji/tłumaczeń "Lolity" i Kłobukowski nie przypadł mi do gustu. Uważam, że spłaszczył TĘ powieść językowo i za mało przemycił "nabokova", ale nie ujmuję mu innych zasług translatorskich.

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Może kiedyś wypożyczę sobie oba tłumaczenia i chociaż kilka stron porównam. To jest fantastyczna zabawa;)

    OdpowiedzUsuń
  17. akurat tej powieści Nabokova nie czytałam, Lolitę tak, chyba jak każdy, Dar i Obronę Łużyna. I masz rację, wsiąkłam, bo w Nabokova się wsiąka.
    czas na kolejną jego książkę!

    OdpowiedzUsuń
  18. Leighton, witaj na moim blogu:) Wierz mi, wcale nie każdy czytał "Lolitę"... A że nie każdy go lubi dowodzą chociażby powyższe komentarze...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Natrafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkowo, i gdy pomiędzy etykietami mignęło mi nazwisko Noabokova, przeniosłam się czym prędzej do Twojej recenzji. Jestem zdecydowanie niewystarczająco obeznana w dziełach i twórczości Nabokova, by wypowiadać się o Nim z całą pewnością słowa, ale odkąd przeczytałam "Lolitę", a w niedługim czasie "Oryginał Laury", jestem pod stałym urokiem słów tego pisarza, licznych aluzji i zagadek poukrywanych wśród najpiękniejszych w świecie słów. To dla mnie kwintesencja tego, czego tak bardzo wymagam od książek i za co je kocham. Nabokov stał się dopełnieniem. Dopełnił to, co ofiarował mi Marquez i udowodnił, że kunszt słowa i formy Cortzara jest mu całkiem bliski, a być może nawet go przewyższa. Niebawem sięgnę po "Splendor", ale nasuwa mi się od razu pytanie- co z Nabokovskich dzieł Tobą wstrząsnęło i zauroczyło?

    OdpowiedzUsuń
  20. Kasiu, przede wszystkim miło mi, że mnie odnalazłaś w tym moim "nabokovskim" uwielbieniu. Jeśli czytałaś recenzję i komentarze, wiesz, co myślę o twórczości Nabokova i jakie miejsce zajmuje w moim życiu. Może nie ma go zbyt wiele na moim blogu, ale wynika to z pewnego przesytu, którego doznałam w czasie studiów. Wracam do niego jednak regularnie i smakuję na nowo. I najciekawsze jest to, że za każdym razem ma zupełnie inny smak:)
    Nie będę oryginalna, jeśli napiszę, że pierwszą jego powieścią, po którą sięgnęłam była "Lolita" (dawno, dawno temu). Zrozumiałam ją zupełnie inaczej niż później, po latach, ale i tak pozwoliło mi to pokochać świat słów Nabokova miłością ślepą i bezwarunkową. Inną powieścią, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie był "Dar" - powieść raczej trudna, ale dostarczająca niesamowitych doznań artystycznych i metafizycznych najwytrwalszym. "Oryginału Laury" jeszcze nie czytałam. Zwlekam celowo:)

    Dziękuję za ciekawy wpis i zapraszam częściej!

    OdpowiedzUsuń