piątek, 13 sierpnia 2010
Buciory należy zostawiać przed drzwiami czyjegoś życia
Magda Szabó, Zamknięte drzwi
Szabó, M., „Zamknięte drzwi”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1993
tłum. Krystyna Pisarska
s: 237
Ostatnio coraz częściej zaglądam do antykwariatów. Co prawda czasu starcza mi zwykle tylko na te internetowe, ale wśród wirtualnych półek również można poczuć oddech starych i zapomnianych opowieści. To nie kłóci się także z moją silną potrzebą „posiadania książek na zawsze”. Nieważne, że używana; ważne, że moja. Po Zamknięte drzwi Magdy Szabó sięgnęłam zachęcona czytanymi tu i ówdzie pozytywnymi recenzjami, które nieświadomie wyryły się w mojej świadomości, gdyż, przyznaję się bez bicia, nigdy wcześniej nie słyszałam o tej węgierskiej pisarce. Teraz wiem na pewno, że warto przyjrzeć się jej twórczości bliżej. Powieść co prawda nie zwaliła mnie z nóg (tak jak np. Atlas zbuntowany), ale bez wątpienia sprawiła, że zatrzymałam się na chwilę. A to i tak dużo.
Wraz z otwarciem książki, chcąc nie chcąc, stajemy się świadkami wyznania winy. Zarówno pierwszoosobowa narracja, jak i wiele zbieżnych szczegółów biograficznych sprawia, że mamy nieodparte wrażenie, że to sama autorka książki jest równocześnie narratorką, chociaż to tylko skojarzenia. Książkę czyta się więc jak intymne i wstydliwe wyznanie osoby, która nie potrafi sobie poradzić z wyniszczającym poczuciem winy. Powieść zaczyna się niemal jak u Hitchcocka – od śmierci. Narratorka najpierw przyznaje się do winy, dopiero później przedstawia szczegóły zbrodni. Oszukałby się jednak okrutnie ten, kto pomyślałby, że to powieść kryminalna. Nic podobnego. Zamknięte drzwi to powieść psychologiczna, która ukazuje nam niezwykłą przyjaźń dwóch zupełnie różnych kobiet wzajemnie niszczących siebie i swoje światy. I to nie z zawiści, ale z miłości.
Jak można zabić z miłości? Przez niezrozumienie drugiej osoby, przez nieuszanowanie jej tajemnic, przez chęć posiadania jej na wyłączność. Magda Szabó udowadnia nam, że nie ma nic prostszego niż zamknąć się przed drugą osobą i odgrodzić się od jej problemów w momencie, w którym potrzebuje nas najbardziej. Wystarczy najprostsza wymówka. Wystarczy znaleźć sobie inny priorytet, przymknąć oczy i łudzić się, że nasza zła decyzja nie zaważy na niczym. Więc dlaczego w takich chwilach czujemy dławiące poczucie winy? Skąd wiemy, że przyjdzie nam za to zapłacić? Czynimy zło z premedytacją i oszukujemy samych siebie.
Bardzo ciekawie Magda Szabó podchodzi do kwestii wiary. Okazuje się, że wykształcona i obyta w świecie „pani pisarka” biega co niedzielę do kościoła i przestrzega postu w Wielki Piątek, chociaż na co dzień żyje niezupełnie zgodnie z boskimi przykazaniami. Z kolei prosta i niewykształcona (bo nie głupia) Emerenc do kościoła nie chodzi, bo uważa to za przywilej ludzi posiadających zbyt wiele wolnego czasu. Za to każdym swoim uczynkiem udowadnia, że można być dobrym człowiekiem, nie będąc w bliskiej komitywie z księdzem proboszczem. Zaskakujące, że do takich wniosków dochodzi właśnie ona, a nie filozofująca pisarka. Przeciwstawia się tezie, której kościół trzyma się tak kurczowo w obawie o swoje istnienie: nie można praktykować wiary samemu, dla siebie i w zaciszu własnego domu. Trzeba to robić w kościele. No cóż… Zdania są podzielone.
Książkę gorąco polecam wszystkim tym, którzy, tak jak ja, lubią wścibiać nos w zakamarki ludzkiej duszy. Zobaczcie, jak łatwo, stać się częścią tej siły, która zawsze dobra pragnąc, wiecznie czyni zło...
Moja ocena: 5/6
Czytaj tego autora: "Tylko sam siebie możesz ofiarować..."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Intrygujące!
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż jedną osobę zaintrygowałam:)
OdpowiedzUsuńPzdr
Pierwsze słowo, które mi do głowy to "intrygujące", właśnie. A więc jestem już kolejną osobą :)
OdpowiedzUsuńTo może być jedna z tych książek, które pochłoną mnie bez reszty - zapowiada się naprawdę fascynująca lektura.
Ten rodzaj postrzegania wiary, a mianowicie dzielenie naszego życia na sferę sacrum i profanum, które nie zawsze ujawniają się w utarty sposób: czyli świątynia-nakazy-przykazania, jest mi najbliższy. Widzę np gro Polaków chodzących do kościoła, słyszę jak deklarują swą wiarę, ale w sytuacjach skrajnych nie ma dosłownie nikogo, kto by tę ich wiarę bronił. Mówi się, że w Polsce jest większość katolików... A gdzie tam? Weźmy taką Warszawę, ostatnie wydarzenia pokazały, że tam nie ma ich zbyt wielu...
OdpowiedzUsuńA z Szabo spotkałam się jak dotąd przy okazji ksiażki "Świniobicie", jeszcze nie wyrobiłam sobie o niej zdania.
Pozdrawiam serdecznie :)
Klaudyno, jeśli uda Ci się na nią natknąć, co, podejrzewam, nie będzie łatwe, zachęcam.
OdpowiedzUsuńBarbaro, może źle zrozumiałam, ale czyżbyś uważała, że ta szopka pod Pałacem to w obronie wiary?! Przecież to nie walka o krzyż, tylko krzyżem! Brr... Ale może nie umiem czytać między wierszami.
Pozdrawiam
Patrząc na zdjęcie pomyślałam, że to Helen Mirren, która gra Emerenc w ekranizacji;)
OdpowiedzUsuńRównież zaliczam się do fanów tej powieści, oby ją wznowiono. Scena, w której E. niszczy potrawy, które przygotowała dla ważnego gościa, była dla mnie mistrzowska.
Anno, nie wiedziałam, że istnieje ekranizacja tej powieści! H.Mirren w roli Emerenc? Do głowy by mi nie przyszło... Poszukam i jeśli znajdę, chętnie obejrzę.
OdpowiedzUsuńJednym z moich ulubionych momentów powieści był wykład na temat kiczu:)
Dzięki za odwiedziny:)
Film dopiero powstaje;) Mnie też by Mirren nie przyszłą do głowy. Osobiście widziałabym w tej roli nieodżałowaną Feldman, choć to takie tendencyjne posunięcie by było;)
OdpowiedzUsuńTak, wykład o kiczu był znakomity i te przepychanki z paskudnym bibelotem;) Ten fragment też sobie na pamiątkę skserowałam.
Niespodzianka :) http://ksiazkowo.wordpress.com/2010/08/16/wynik-rocznicowego-losowania/
OdpowiedzUsuńAnno, aha...
OdpowiedzUsuńA Feldman to faktycznie szybsze skojarzenie.
Agnieszko, jupi!:))
Ściskam!
Czytalam jej Tajemnice Abigel jako nastoletnie dziewcze. Bardzo mi sie podobala. Pensja dla panien, wojna, milosc i przyjazn. Sceneria dosc nietypowa dla naszej wtedy socjalistycznej rzeczywistosci ale reszta jak najbardziej nieobca. Potem obejrzalam tez serial oparty na tej powiesci. Nie mial tej tajemniczosci, ktora powiewalo z ksiazki.
OdpowiedzUsuńBookfo, jakiś czas temu rozglądałam się za tą książką, ale widziałam, że na Allegro osiągnęła jakąś prześmiesznie astronomiczną cenę, więc dałam sobie spokój. Na "Zamknięte drzwi" też polowałam dosyć długo. Swoją drogą, czemu wydawnictwa nie wznawiają wydań powieści tak dobrych pisarzy?
OdpowiedzUsuńSzkoda:(
Pozdrawiam serdecznie!