poniedziałek, 11 kwietnia 2011
Sekrety rodzinne
Sara MacDonald, Muzyka fal
MacDonald S., „Muzyka fal”, Muza SA, Warszawa 2005
tłum. Maria Olejniczak-Skarsgard
s: 493
Wszyscy przez całe życie szukamy odpowiedzi na pytanie: kim jesteśmy? Chcemy znać swoje miejsce na ziemi i wśród ludzi; czujemy się bezpiecznie, gdy znamy swoją przeszłość, która uwarunkowała nasze obecne JA. Nasze życie ma wówczas sens.
Ale co w sytuacji, gdy całe nasze przekonanie i pewność nagle pada jak domek z kart? Gdy okazuje się, że nasze życie zostało zbudowane na zupełnie innych fundamentach niż dotąd zakładaliśmy?
Muzyka fal to opowieść o rodzinie zmagającej się z widmem przeszłości. Marthę, seniorkę rodu, nawiedzają koszmary przeplatane zanikami pamięci, które wywołuje rozwijająca się w niej choroba Alzheimera. Jak się okazuje, Martha MA o czym zapomnieć. W czasie wojny jako polska Żydówka najpierw dostała się do warszawskiego getta, a potem do Oświęcimia. Dzięki miłości męża, Freda, który zabrał ją po wojnie do Anglii udało jej się poniekąd wrócić do normalnego życia. Osiedlili się w Kornwalii, zbudowali piękny dom z ogrodem w pobliżu morza, którego szum skutecznie koił ból, wychowali dzieci. Wiodą życie z dala od zgiełku świata i obcych ludzi. Niestety przeszłości nie tak łatwo zatrzasnąć drzwi przed nosem. Co gorsza, zatajona przeszłość Marthy pozostaje nie bez wpływu na życie innych członków rodziny, szczególnie jej córki Anny.
Powieść Sary MacDonald, mimo wyzierającego z niej widma wojny, jest ciepła i przepełniona miłością. Można niemal poczuć na swojej twarzy powiew ciepłego kornwalijskiego powietrza. Najbardziej urzekła mnie postać samej Marthy, która mimo gehenny w młodości i choroby na starość, zachowała w sobie urzekającą zdolność do miłości i cieszenia się każdym dniem. Również jej córka intryguje - Anna to prawniczka, której nużący perfekcjonizm objawia się w każdym najmniejszym nawet geście. Anna czuje, że żadna jej cząstka nie pasuje do cichej, ciepłej rodziny, która uwiła sobie gniazdko na wybrzeżu Kornwalii. Nie wie tylko dlaczego…
Jest też córka Anny, Lucy, dopiero wkraczająca na drogę wiodącą ku dorosłości, zakochana w Tristanie, który zostaje wysłany na wojnę do Kosowa. Myślę, że obraz współczesnej wojny pojawia się w powieści nieprzypadkowo. To tak jakby historia zatoczyła koło. Potępiliśmy antysemityzm w czasie II wojny światowej, ale nienawiść etniczna odrodziła się na nowo i, obawiam się, będzie się wciąż odradzać.
Książka porusza poważne problemy, jednak sielskość opowieści łagodzi nieco ich odbiór. Jedynym minusem była dla mnie minimalna sztampowość przedstawionych postaci, jakby trochę za szybko nakreślonych i dość prosty, niemal reporterski język. Nie ujmuje to jednak zbytnio wartości książki, a może być również uznane za zaletę. Naprawdę polecam!
PS. To jedna z tych perełek wyłowionych za 9,90zł na wyprzedaży - i to w dodatku przez moją teściową:)
Moja ocena: 5,5/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie znam, jak mi wpadnie w ręce, to pewnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńOd dawna na moim regale...kurcze pora się zabrać niedługo, rozbudziłaś moją ciekawość
OdpowiedzUsuńMargo, Moniko czytajcie, czytajcie...
OdpowiedzUsuńMiałam ją ostatnio w ręku, bo też mnie skusiła ceną, ale jednak nie kupiłam, a szkoda, bo z Twojej recenzji wynika, że jest w stylu, który lubię :).
OdpowiedzUsuńMayu, sama nie wiem czy bym ją kupiła, gdyby wybór należał do mnie. Książka wygląda całkiem niepozornie... Na szczęście zadecydowała za mnie ukochana teściowa (bez ironii:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam kiedyś "Muzykę fal". Pamiętam, że poleciła mi koleżanka i na początku bardzo sceptycznie do niej podchodziłam. Zupełnie niepotrzebnie. Książka jest mądra, interesująca, a przede wszystkim bardzo ciepła. Podobała mi się ogromnie i nawet ostatnio zastanawiałam się czy jej nie kupić za te marne 9.90 PLN. A niech sobie stoi na półce, bo może kiedyś do niej wrócę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńrr-odkowa, tak, masz rację, to książka wielce niepozorna, ale drzemie w niej wielka siła:)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz!
Również się w ten tytuł zaopatrzyłam na wyprzedaży. I teraz się cieszę widząc tak wysoką ocenę u Ciebie - wahałam się bardzo, bowiem okładka i tytuł prezentują się dość banalnie.
OdpowiedzUsuńmaioofko, czasami warto wybrać się na takie nieświadome poszukiwania i dać się skusić. Ja zdecydowanie częściej wiem, czego szukam w księgarni i wybieram tytuły, które gdzieś tam widziałam, ale gdy już uda mi się złowić nieświadomie bardzo dobrą książkę, satysfakcja jest stokrotnie większa. Życzę Ci tego samego:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo się cieszę, że książka jest dobra. Kupiłam ją dość dawno i stoi na półce. Teraz mam motywację, by przeczytać.
OdpowiedzUsuńbeatrix, zachęcam, ona na pewno poprawi Ci humor, jeśli będzie taka potrzeba... Książka ma w sobie dużo uroku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszt mnie to, co piszesz na temat ksiązki. wyłowiłam ja na wyprzedaży podobnie, jak Twoja teściowa i czekam teraz, jaki kot wyjdzie z tego worka:-)
OdpowiedzUsuńdeo, koniecznie daj znać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam