piątek, 16 lipca 2010

"Wszystkie baśnie umarły"


Majgull Axelsson, Dom Augusty
Axelsson, M., „Dom Augusty”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008
tłum. Katarzyna Tubylewicz
s: 447

Wracam. I to wcale nie tak, że mój świat zatrzymał się 10 kwietnia… O nie… Tyle od tego czasu wydarzyło się, że aż wydaje mi się to trochę nierealne: spontaniczna erupcja wulkanu, nieczuła na modlitwy powódź, obojętny na ludzkie łzy wybór przywódcy stada, a teraz – piekło lejące się na nas prosto z nieba. Natura postawiła na paradoks i ekstremum. Nie ma już półśrodków, nie ma delikatnej perswazji. Jeśli teraz się nie opamiętamy, dostaniemy za swoje… Czasami budzi mnie rano taka myśl, ale zaraz potem biegnę szybko zaparzyć kawę i opłukać resztki senności ze swojego ciała. Normalność. Nic gorszego nie może się przecież wydarzyć. Tyle zdarzyło się ostatnio – w skali świata. Również w skali mojego mikroświata. Moja przestrzeń zmieniła swój kształt. I nagle… poczułam ogromną tęsknotę za słowami i samo mówienie przestało mi wystarczać. A więc: oto jestem.


Dom Augusty to książka o tęsknocie. Gdyby ją wycisnąć jak gąbkę, zostałaby pulsująca tęsknota, której nie można ukoić. Nic więcej. Gdy przedzierałam się przez kolejne strony powieści, przy okazji delikatnie trącałam wszystkie swoje tęsknoty drzemiące gdzieś głęboko na dnie mojej świadomości. One są, tylko nie chcę o nich pamiętać, bo jestem przecież szczęśliwa. Tęsknota to jak podła zdrada naszego szczęścia. Nie chcemy głośno tęsknić, żeby naszego szczęścia szlag nie trafił. Ale to prawda, że każdy za czymś tęskni – za czymś, co stracił na zawsze albo za czymś, czego nigdy mieć nie będzie. Jesteśmy przewrotni i zawsze nam mało. Zajrzałam w głąb siebie i zobaczyłam tęsknotę za tym, by być lepszą – dla świata, dla niego, dla siebie. Jest tam od zawsze – zwykle siedzi cicho i tylko czasem wyje do księżyca. Nigdy jej nie przegonię… Znalazłam też zaspaną tęsknotę za słowami. Obudziłam ją bezczelnie i stąd również moje przebudzenie. O innych tęsknotach nie wypada mi pisać, są zbyt intymne. Czy każdy chowa swoje tęsknoty przed światem?

Dom Augusty
to powieść o kobietach z jednego rodu, ale z różnych pokoleń. Ich tułaczka po świecie w poszukiwaniu szczęścia rozpoczęła się od Augusty pod koniec XIX wieku. Świat się zmienia, ale one nie mogą uciszyć swojej tęsknoty za szczęściem. Błądzą, potykają się, wstają na chwilę tylko po to, by zaraz potem upaść na zawsze. Chociaż starają się być niezależne i samodzielne, paradoksalnie zabija je ich uzależnienie od mężczyzn. To mężczyźni zatruwają je, niszczą i ciągną ku dołowi. A one lgną do nich jak ćmy do światła. Tęsknią. To również książka o wszechobecnej samotności, nienawiści i obojętności w relacjach rodzic-dziecko. Przez chwilę przeraziła mnie świadomość, jak wielką władzę nad kształtowaniem charakteru dziecka ma rodzic. Jaki wpływ na dziecko może mieć nasz pozornie nieistotny gest, mina czy słowo…

Nie tylko fabuła pochłonęła mnie bez reszty. Słowa układające się w wyraziste i bolesne obrazy otuliły mnie jak mgła i sprawiły, że mimo żaru lejącego się z nieba, poczułam na ciele dreszcz zimnej Szwecji i lodowatej tęsknoty. Powieść Axelsson orzeźwiła mnie skuteczniej niż szklanka napoju miętowego z limonką. Wieje od niej chłodem. Zmusza nas do chwilowego smutku, łez, zatrzymania się w biegu. Miałam ochotę krzyknąć (do każdej bohaterki z osobna): Dziewczyno, otrząśnij się! Jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Smutek odszedł w niepamięć, potrzeba uświadamiania też. Książka naznaczyła mnie jednak piętnem tęsknoty za czymś, czego nazwać nie potrafię. A z nią przypłynęła tęsknota za słowami. Oto jestem.

Moja ocena: 5/6

Czytaj tego autora: "Kwietniowa czarownica"

14 komentarzy:

  1. Jak miło, że znowu piszesz. A już myślałam, że porzuciłaś tego bloga...
    Tak, masz rację, dużo wszystkiego spadło na świat, a obecne upały wcale nie pomagają wstać na nogi. Dlatego też dziwi mnie Twój wybór książki. W obliczu tego, co dzieję się na świecie, ja staram się sięgać po coś optymistycznego. Nie bałaś się czytać smutnej lektury pełnej tęsknoty?

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie napisałaś, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja przejmująca recenzja sprawiła, że mam ochotę natychmiast przeczytać tę książkę. Przymierzam się do niej od jakiegoś czasu i chyba najwyższa pora, aby wreszcie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ario, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - porzuciłam - na jakiś czas:) Niestety nie mogę pisać na siłę, a potrzeba pisania nie zawsze jest we mnie taka silna, jakbym chciała...
    Nie boję się smutnych książek. Zazwyczaj uczą one więcej. Pozwalają mi docenić to, co mam, choć wiem, że brzmi to banalnie. "Dom Augusty" po prostu do mnie "przemówił" z księgarnianej półki:) Stąd wybór.

    Mary, nie wiedziałam. Dzięki:)

    Klaudyno, jeśli do Ciebie "przemówiła", przeczytaj. Skoro się już długo przymierzasz i nie możesz się zebrać w sobie, widać są inne, ważniejsze książki dla Ciebie w danej chwili. Wierzę, że to KSIĄŻKI wybierają nas:))

    Pozdrawiam sobotnio!

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło mi znów przeczytać twoją recenzję :) To prawda, że wiele się wydarzyło w ciągu ostatnich trzech miesięcy w skali świata, w końcu na Polsce kosmos się nie kończy ;] Upał daje w kość nie tylko nam, ale i wszystkim "życzliwym", co cieszy i podnosi na duchu. Dom Augusty czeka u mnie w kolejce na Wyzwanie Nordyckie, już wkrótce zacznę ją czytać. Cieszę się, że i tobie się podobała :)

    Pozdrawiam chłodno ze względu na aurę za oknem, życzę deszczu i cieszę się, że jesteś z nami :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj u mnie Barbaro,
    Właśnie przeczytałam, że teraz czekają nas gwałtowne burze z gradem. A ja prosiłam TYLKO o deszcz!!! Najwyraźniej możemy liczyć jedynie na kolejną ostrą reprymendę ze strony Natury... Niedobrze.

    PZDR

    OdpowiedzUsuń
  7. Miło Cię znowu tutaj widzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie to napisałaś, bardzo refleksyjnie. Oczywiście, że chowamy swoje tęsknoty przed światem. Inaczej każdy dowiedziałby się, czego tak naprawdę pragniemy i co jest dla nas najważniejsze. A na takie odsłonienie samego siebie mało kogo stać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lilithin, witaj u mnie:) A może czasami warto, jeśli to możliwe, podzielić się swoimi pragnieniami z najbliższą osobą? To nam pozwoli uniknąć rozgoryczenia życiem - w wielu przypadkach, ale oczywiście nie wszystkich.

    Dzięki za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje drogi z tą autorką jakoś nie mogą się spotkać, chociaż cały czas pamiętam i o tej powieści, i o "Kwietniowej czarownicy".
    Pozdrawiam w kolejny upalny dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nutto, "Dom Augusty" jest pierwszą książką Axelsson, którą miałam w ręku, a na podstawie pojedynczej lektury trudno budować opinię. Jednak czytałam gdzieś, że jej powieści są wstrząsające, pełne dramatycznych wydarzeń i postaci, pesymistyczne do bólu. "Dom Augusty" to potwierdza. Trzeba znaleźć odpowiedni moment w życiu lub dystans w sobie, by przełknąć tę książkę. Ale i tak polecam.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciesze się, że wróciłaś :) Już myślałam, żę blog został ciśnięty w ciemne odmęty zapomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki! Ale teraz już wiesz, skąd wzięła się nazwa bloga. W tej krainie czasem sama się zapominam, a czasem zapominam o niej:) Tak jest najwygodniej: wyrzuty sumienia nie kąsają zbyt boleśnie:))

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń