Khaled Hosseini, Tysiąc wspaniałych
słońc
Hosseini
K., „A Thousand Splendid Suns”, Bloomsbury, London 2008
s: 419
Co jakiś czas dochodzę do smutnego wniosku, że moje życie jest trudne: za
mało godzin w dobie, za mało pieniędzy, by zrealizować wszystkie marzenia, za mało przyjaciół, by zrzucić na ich barki trochę swoich problemów,
a za dużo śniegu wciskającego się za kołnierz i pod rękawiczki. Jednak coraz częściej do mnie dociera, że lepiej być wdzięcznym za te wszystkie
małe-wielkie rzeczy, z których składa się moje życie niż czekać na tragedię,
która mi uzmysłowi, jak wiele straciłam…
Tysiąc wspaniałych słońc to książka, która pozwala docenić życie i
wszystko, co mamy. Opowiada o losach dwóch afgańskich kobiet, które połączyła
wspólna niedola – małżeństwo z brutalem, frustratem, bez skrupułów wyładowującym
swoją agresję na dwóch żonach. Mariam, od urodzenia przekonana o własnej niższości
długo znosiła upokorzenia, myśląc, że na nie zasługuje. Laila, młodsza i
wychowana w duchu równości pielęgnowała
w sobie bunt, który niestety na niewiele się zdał w patriarchalnym państwie,
gdzie to, co mężczyzna robi w swoim domu z kobietą, to jego sprawa, gdzie
prawem jest skatowanie za pomalowane paznokcie, gdzie kobiecie nie wolno uczyć
się niczego poza robieniem na drutach, gdzie szpitale dla kobiet nie są zaopatrzone
w leki i cesarskie cięcie trzeba przeprowadzać
bez znieczulenia.
Hosseini ze smutkiem i nostalgią pisze o swojej ojczyźnie, która ugięła się pod
ciężarem wojen przetaczających się przez nią jak jedna, wielka, nieuleczalna choroba. Ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że najwięcej bólu i cierpienia zadali
Afgańczycy sami sobie, uciekając się do ekstremizmu, sadystycznych praw i
sprowadzenia kobiety do roli zwierzęcia domowego. Żadna organizacja międzynarodowa nie pomoże Afgankom,
jeśli zrozumienie nie zrodzi się w środku, jeśli w samym sercu Afganistanu nie zakiełkuje przekonanie, że państwo nie odrodzi się, dopóki kobiety w pełni
nie przyczynią się do jego odbudowy. Ale na to trzeba im pozwolić. To nieprawda, że przed rządami Talibów
kobiety żyły w sielance. Hosseini zaznacza, że ich sytuacja w większych miastach może
i była lepsza, ale na prowincjach kobiety wciąż były odcięte od edukacji, a aranżowanie
małżeństw i „sprzedawanie” panny młodej w wieku trzynastu lat było na porządku dziennym. I nie chodzi o to, żeby Afganistan ulepić na modłę państw zachodnich. Bywa, że kobiety z ulgą zakładają burki, pod którymi
mogą zakryć przed niepożądanymi spojrzeniami siebie, a czasem… siniaki i
rozcięte wargi. Chodzi o to, by dać kobietom wybór.
Nie licząc Księgi tysiąca i jednej
nocy, to moja pierwsza książka dotycząca relacji kobieta-mężczyzna w
państwie islamskim. Może dlatego jestem tak bardzo wstrząśnięta, tak porażona
niesprawiedliwością i przemocą, na którą nie ma leku. Powieść niesie nadzieję:
Mariam i Laila znalazły cel życia w całej tej swojej gehennie, wyrwały dla
siebie kawek szczęścia, który nijak ma się do ogromu szczęścia, którego ja codziennie
doświadczam. Stąd moja wdzięczność i nowe spojrzenie na życie. Powieść, mimo że
napisana prostym językiem i skażona już nieco amerykańskim hurraoptymizmem (Hosseini od ponad 20 lat mieszka w Kalifornii),
wycisnęła ze mnie kilka łez. A nad książką nie zdarzyło mi się płakać już przeszło
dziesięć lat…
...a jeśli jeszcze nie czytałaś polecam Ci również jego pierwszą książkę,"Chłopiec z latawcem",pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale czytałam, że "Tysiąc wspaniałych słoń" jest lepsze, więc nie wiem czy powinnam ryzykować rozczarowanie... Na pewno nie teraz, muszę ochłonąć...
UsuńPozdrawiam!
czytałem wiele zachwytów o tej powieści. Wciągam na listę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę recenzję, albowiem tak na prawdę nie spotkałam się w tą książką i nie miałam okazji jej przeczytać a widzę że ominęło mnie na prawdę wiele.
OdpowiedzUsuńPiękna książka, mam na półce i nikomu nie oddam razem z Chłopcem z latawcem. Kiedyś do nich wrócę.
OdpowiedzUsuńZe mnie również wycisnęła kilka łez... Piękna, smutna opowieść, która mimo wszystko po przeczytaniu napełnia dziwnym optymizmem i ogromną ulgą.
OdpowiedzUsuńNie tyle za recenzję, co za refleksję dotyczącą własnego życia,dziękuję Ci. Skąd w Tobie tyle życiowej mądrości? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ książek ;) Alko kochana, myślisz, że to mądrość? Po prostu staram się to jedno życie przeżyć dobrze, a i tak ciągle mi coś nie wychodzi :(
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Czytasz też między wierszami, te swoje książki.Mądrość to też subtelność, doświadczenie i potrzeba życia.Życia które należy przeżyć tak,aby nikt nie miał do nas, o nic pretensji.Że coś nie wychodzi to trudno,tylko tam wychodzi gdzie się nic nie robi.
UsuńPrawda o życiu wg.Foresta G.:Życie jest jak pudełko czekoladek,nigdy nie wiesz co ci się trafi
Pozdrawiam:)
Oj, Kochana... Rozpieszczasz mnie dobrym słowem jak zwykle ;)
UsuńNie mam odwagi do takich książek... Próbowałam, ale nie mogłam potem o niczym innym myśleć.
OdpowiedzUsuńDo wniosków z życia własnego dochodzę podobnie jak Ty, ale rówież szybko ustawiam się do pionu - chociaż ostatnio i z tym mam problem. Pozdrawiam serdecznie.
Dla mnie takie książki to jak katharsis. A cenię tylko takie, które coś wnoszą do mojego życia: radość lub smutek. Co do ustawianie się do pionu - daj sobie czas - zima nie działa motywująco ;)
UsuńTrzymaj się!
Bardzo wzruszająca książka, szczególnie ta niemoc bohaterek.
OdpowiedzUsuńA jednak próbowały pokonać niemoc, która nie wynikała z ich winy. Chwała takim kobietom. Podziwiam silne kobiety i przy okazji cieszę się, że jestem kobietą :)
Usuń