czwartek, 5 stycznia 2012

Ile jest Rosji w Rosji?


Ken Kalfus, Rosyjskie fantazje
Kalfus K., „Rosyjskie fantazje”, Wyd. Sonia Draga, Katowice 2009
tłum. Ewa Penksyk-Kluczkowska
s: 357

Dotąd na Rosję patrzyłam oczami Rosjan – mniej lub bardziej genialnych pisarzy, którzy smętny obraz swojej ojczyzny zawsze doprawiali ogromną dawką miłości. Była to Rosja trudna, brutalna i nieprzyjazna, ale kochana przez swoje dzieci miłością bezgraniczną i bezinteresowną. I chociaż po przeczytaniu każdej kolejnej rosyjskiej powieści napełniam się czarnymi myślami po same brzegi, zawsze otula mnie też ciepło płynące z głębi rosyjskiej duszy. Rosjanie wytykają Rosji błędy, ale śmieją się tylko z siebie. Nigdy z ojczyzny.


Ken Kalfus to amerykański pisarz, który na kilka lat przypadkiem przeprowadził się do Moskwy. Skorzystał skrzętnie z okazji i po powrocie stał się w Stanach „specjalistą” od Rosji. Książka, którą Wam prezentuję, to zbiór sześciu opowiadań i jednej noweli, za które Kalfus został nagrodzony przynajmniej dwukrotnie w swoim rodzimym kraju. A Rosyjskie fantazje jakby zerwały się ze smyczy – nie usiedzą przy jednym temacie, tylko obszczekują różne zagadnienia związane z Rosją. Myślę, że autor zastosował świetny wybieg, nazywając swój zbiorek fantazjami, bo nie sposób się przeczepić, że opowiadania mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Zresztą nie mi to oceniać. Autor sprytnie broni się również słowami jednego z bohaterów:
Wydaje im się, że literatura piękna to adaptacja dziennikarstwa. Nie respektują tego, że fabuła stoi poza rzeczywistością. Krytykować powieść za pomylenie szczegółów miejsca akcji, to jak krytykować sen, że jest nierzeczywisty.” [s. 297]
Najdziwniejsze jest dla mnie to, że opowiadania są skrajnie różne nie tylko pod względem tematyki, ale również stylu czy klimatu, jaki budują. Czytałam każde opowiadanie innego dnia, ale i tak nie mogłam opędzić się od wrażenia niespójności. Pierwsze opowiadanie to Moskwa jelcynowska, bandziory i głupota, która aż boli, drugie – wiekopomna chwila śmierci Stalina i wulkan emocji towarzyszący temu wydarzeniu z małą dziewczynką w roli głównej bohaterki, kolejne to historia rosyjskich Żydów podróżujących do stworzonego przez Stalina Żydowskiego Obwodu Autonomicznego, a jeszcze inne – rosyjska skazka o soli z doczepionym morałem na czasie. Totalny i zbyteczny miszmasz. Na największą uwagę zasługuje wieńcząca zbiór nowela Pieriediełkino. Opowiada o środowisku pisarzy za czasów Breżniewa, kiedy pisanie oznaczało całkiem wygodne życie, o ile umiało się okiełznać rewolucyjne popędy i całkowicie podporządkować swoją wyobraźnię wytycznym Partii Komunistycznej. Kalfus zaciekawił mnie tą literacką pseudobohemą, której dnie mijały na kursowaniu między Moskwą, kołchozami a podmiejskimi daczami i strachu, że jedno nierozważne słowo wystarczy, by sielanka się skończyła. W tę historię uwierzyłam.

Mimo wszystko Rosyjskie fantazje czytało mi się dobrze. Brak im posępnej rosyjskiej duszy, ale przecież nie można wymagać, by Amerykanin ją posiadł. Nie ma w nich również miłości do tego pełnego kontrastów kraju. Jednak nie dziwię się, że Kalfus i jego wizja Rosji są popularni w USA (nakręcono nawet film na podstawie jednego z jego opowiadań Pu-239) – zepchnięcie z piedestału groźnej Rosji do poziomu śmieszności musiało przypaść Amerykanom do gustu. Kalfus zachęca do siebie poprawnym językiem ubarwionym gdzieniegdzie oryginalnymi metaforami oraz ciekawymi obserwacjami socjologicznymi. Wizualne wrażenie popsuły trochę błędy, które uciekły spod miotły mało czujnym korektorom. A czasami i tłumaczenie zgrzytało piaskiem w zębach.

A ja dla siebie wyłowiłam pewną wizję, choć w zamyśle nieco ironiczną, dla mnie jakże piękną:
„[…] widziała tę obkurczającą się przyszłość jako miejsce, w którym będzie zajmować naszą nowo zakupioną całoroczną daczę, będzie zajmować się ogrodem, dokonywać drobnych napraw, robić przetwory, jakieś tłumaczenia, a przede wszystkim czytać. Jej jedyną ambicją życiową było przeczytanie wszystkich istniejących książek." [s.237]

Moja ocena: 4/6

15 komentarzy:

  1. Ostatnio tematyka oscylująca wokół Rosji coraz bardziej mnie zaczęła interesować, więc niewykluczone, że kiedyś sięgnę:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oryginalna pozycja - w sensie, że rzadko się rzuca w oczy książka o podobnej tematyce. Zainteresowałaś mnie, i kiedy nadarzy się okazja - z chęcią sięgnę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. a to mnie zaskoczylaś, w ogóle nie słyszałam o tej książce. Muszę się udać na poszukiwania

    OdpowiedzUsuń
  4. Zatem warto przeczytać - choćby z socjologicznego punktu widzenia, żeby zobaczyć co też Amerykanin mądrego o Rosji mógł "wymłodzić" :)))

    Staram się pracować nad sobą i nie myśleć o mieszkańcach USA jak o sympatycznych głupkach, którzy nie wiedzą gdzie leży Paryż, ale wciąż mam z tym problemy :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Rosja to kraj pełen sprzeczności,zarówno społecznych jak i kulturowych.Rosja to piękny kraj.
    Odnośnie "ironicznej wizji",moje wyobrażenie Nieba-olbrzymia biblioteka i nieograniczony czas na czytanie nieograniczonej ilości książek.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla zainteresowanych: książka zakupiona w Matrasie za 9.90zł:) Ale jakiś czas temu.

    Ken.G, z Amerykanami tak to jest, że wiedza ogółu raczej nie przedstawia się imponująco, ale poziom na dobrych uniwersytetach tak naprawdę jest znacznie wyższy od naszego, chociaż nie lubimy tak myśleć. A Ken Kalfus mimo wszystko to wykształcony człowiek i wie o Rosji znacznie więcej niż przeciętny Polak. Po prostu czuje Rosję inaczej.

    Alko, piękna wizja, zbieżna z moją...

    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wątpię, że jest wykształcony :))) Tylko ciekawi mnie na jakich źródłach dokładnie opiera się jego wiedza. Sama jestem filologiem rosyjskim, więc z racji wykształcenia wiem więcej w tym temacie niż przeciętny Polak. Tyle, że w każdym chyba kraju nieco inaczej się tę wiedzę przekazuje. Tym samym dobrze wykształceni ludzie w USA, Polsce czy Rosji (jeśli skupić się tylko na tych krajach) będą mieli zupełnie inne zapatrywania na tematy kultury i historii. Nie chodzi mi o manipulacje czy przekłamania w samych publikacjach, po prostu wykształci im się nieco inny punkt widzenia. I nawet jeśli by mieli w ręku te same książki, mogą odebrać je inaczej - z racji tego kim sami są. Nie wiem czy udało mi się w miarę niechaotycznie to wyjaśnić :)))

    Przeciętny Polak, jak przeciętny Amerykanin, też nie ma się specjalnie czym pochwalić, jeśli chodzi o wiedzę - zwłaszcza teraz, po reformie, która tak zaniżyła nasz poziom. Teraz to już nie sądzę, żeby nasi uczniowie wiedzieli więcej niż ich amerykańscy rówieśnicy. Smutne to, ale edukacyjnie to my się bardzo cofamy.

    Dobre uniwersytety amerykańskie są na pewno lepsze od polskich - wystarczy popatrzeć na rankingi :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Interesująca pozycja i spojrzenie na Rosję...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ken.G, źródeł bym się tu nie doszukiwała, bazował pewnie na swoim doświadczeniu i ogólnodostępnej literaturze. Też jestem filologiem i właśnie z czystej, ludzkiej ciekawości sięgnęłam po książkę Kalfusa - byłam ciekawa amerykańskiego spojrzenia na Rosję. I tak jak myślałam, za grosz w tym głębi, a Rosja dla autora to niczym Disneyland: ciekawa, zabawna i taka inna od rzeczywistego świata;))

    Dzięki za interesujący komentarz. Wpadaj częściej:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam wyjść za mąż za Rosjanina, ale to było 21 lat temu... Ten świat się dzieli, a że jest tak wielki, że pochłonie wszystko. Kto ma pieniądze, ten ma władzę. Byłam tam tyle razy, że mogłabym również napisać książkę, ale to już nie ta wątroba...

    OdpowiedzUsuń
  11. Margo, :)) wiedz, że ją przeczytam, jakby co. Rosja to piękny kraj, pełen sprzeczności, a Rosjanie - pełni namiętności.

    Posyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  12. Ken Kelfus, jak sam pisze w podziękowaniach zresztą, mieszkał kilka lat w Rosji, a do każdego z opowiadań pieczołowicie się przygotowywał. Np. jak pisał o Birobidżanie, udał się do Żydowskiego Obwodu Autonomicznego. Polecam ekranizację opowiadania Pu-239, do znalezienia pod tytułem Pu-239 albo Połowiczny rozpad Timofieja Bieriezina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale piszesz w obronie Kelfusa? Bo nie rozumiem... Wiem, że mieszkał, możliwe, że się przygotowywał, ale moim zdaniem ogólny wydźwięk jest średni, a opowiadania bardzo nierówne. O filmie wiem, bo przecież drugie zdjęcie w tekście to poster z filmu ;)

      Pozdrawiam

      Usuń
  13. Przepraszam, w sumie ustosunkowałem się do niektórych komentarzy, nie do Twojej recenzji. Bardzo rzetelnej i przydatnej, oczywiście. Dla mnie te opowiadania miały bardzo schyłkowy smaczek, bardzo rosyjski, ale raczej z czasów komuny. Bardzo mi się podobały. Recenzja też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, masz prawo się nie zgadzać ;))) ale przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że nie przeczytałeś tekstu... pzdr

      Usuń