środa, 28 grudnia 2011

Od takich mężczyzn zachowaj nas, Panie


Thomas Hardy, Tessa d’Urberville: Historia kobiety czystej
Hardy T., „Tess of the d’Urbervilles. A Pure Woman”, The Reader’s Digest Association Limited, London 1991
s: 379

Nie wyobrażam sobie oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia bez dobrej klasyki w ręce. Ten niezwykły czas rozświetlony tysiącem migoczących lampek i pachnący korzennymi przyprawami sprzyja podróżom w przeszłość. Szkoda, że w tym roku trzeba było obejść się bez śniegu lśniącego diamentowym lukrem w świetle księżyca. Na co dzień nie znoszę tej szaroburej mazi, ale Boże Narodzenie to jedyny moment, kiedy naprawdę pożądam śniegu. Niestety Natura lubi płatać nam figle…


Natura, Fatum i Zbieg Okoliczności to siły, które rządzą również życiem Tessy, biednej dziewczyny z dziewiętnastowiecznej angielskiej prowincji, która miała nieszczęście być nieco inteligentniejsza od reszty swojej rodziny. Skutkiem ubocznym tej inteligencji było rozrastające się w niej jak trujący bluszcz poczucie winy, które w konsekwencji sprowadziło na nią całą lawinę nieszczęść. Tessa obwiniała się o niedolę, która spadła na jej rodzinę, udała się więc do rzekomych krewnych z prośbą o pomoc. Tam na swoją zgubę natknęła się na kuzyna Aleca, który zdawał się nie rozumieć słowa „nie”. Po krótkim „rodzinnym” zapoznaniu Tessa wróciła do domu i znowu spędzała dnie, winiąc się za wstyd, który sprowadziła na rodzinę. Ostatecznie postanowiła opuścić rodzinne strony, by zgubić ciągnący się za nią cień hańby, a tym samym uwolnić od niego najbliższych. Udało jej się na chwilę zapomnieć, zakochać i być szczęśliwą, ale widmo przeszłości znów zawisło nad nią jak gradowa chmura. Przypomniała sobie o winie i doszła do wniosku, że jest niegodną Angela, mężczyzny, którego pokochała, bo ukrywa brudny sekret. Poczucie winy znowu ją dopadło i odebrało jedyne radosne chwile.

Tessa nie ma szczęścia w życiu, ale tak naprawdę nawet nie próbuje o nie walczyć. Przyjmuje swój los takim, jaki jest, ze zwieszoną głową, bez słowa protestu. Najgorsze jest jednak to, że jej niedola nie jest skutkiem jej złych wyborów czy pochopnych decyzji. Kowalami jej losu są inni: głupsi, bardziej cwani i zepsuci. A ona jak ta kukiełka daje się im sterować obezwładniona przez dławiące poczucie winy. Dziwne, ale Tessa nie denerwowała mnie swoją bezsilnością. Wzbudziła we mnie podziw swoją konsekwencją i dumą, które czyniły ją tak wyjątkową na tle pospolitych dziewcząt. Dziwiłam się również, że Hardy tak jednoznacznie opowiedział się po stronie skrzywdzonej kobiety, nazywając ją Czystą, a tym samym narażając się na krytykę wiktoriańskiego społeczeństwa. Tessa była ofiarą czasów, w których przyszło jej żyć, niewinna grzechów, którymi ją obarczono i którymi sama się obarczała. Nie miała szczęścia również do mężczyzn, którzy wywarli największy wpływ na jej życie: ojciec – głupi, wiecznie pijany, niepotrafiący zatroszczyć się o własną rodzinę, zaślepiony przekonaniem o arystokratycznych korzeniach, Alec – cwany, bez zasad moralnych, gardzący ludźmi i Angel – najgorszy ze wszystkich, który dał Tessie nadzieję na szczęście, by w chwilę potem strącić ją w najgłębszą otchłań rozpaczy, dwulicowy, okrutny, egocentryczny, żyjący iluzją i oderwany od rzeczywistości. Oj, nie miała ci nasza Tessa szczęścia do prawdziwych mężczyzn…

Powieść zauroczyła mnie po części dzięki głównej bohaterce spoglądającej na mnie żałośnie kocimi oczami Nastassji Kinski (Tess, 1979 r., reż. R.Polański), a po części dzięki przyjemności, której doświadczyłam, wędrując razem z nieszczęsną Tessą po angielskiej prowincji, ciesząc duszę opisami przyrody i codziennych czynności, których Hardy nie poszczędził. I chociaż to one były kiedyś wstydliwym powodem nieukończenia lektury Nad Niemnem, w Tessie grają wyjątkową rolę, czyta się je lekko i bez znużenia. Nie można oprzeć się wrażeniu, że przyroda to kolejny bohater powieści, który razem z Tessą przeżywa jej dramaty.

A więc jeśli chcecie się przekonać czy mężczyźnie udało się zrozumieć kobietę i odnaleźć to miejsce, gdzie kumuluje się cały ból świata, sięgnijcie po Tessę. Powieść może i straciła już nieco na aktualności, ale zdziwicie się odkrywając, że niektóre uprzedzenia i poglądy nigdy się nie zmienią, a pewne konflikty wciąż pozostaną aktualne. A to wszystko przez Ewę, która dawno, dawno temu skusiła Adama.


Moja ocena: 5/6

16 komentarzy:

  1. Dzięki wielkie za ta recenzję! Zachęciłaś mnie bardzo do tej książki. Też uwielbiam klasykę a ta historia wydaje się być bardzo ciekawa. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zyczę wspaniałych lektur w nadchodzącym 2012 roku!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też czuję się zachęcona.;-) W ogóle lubi klimat XIX wieczny. Ten świat, który odszedł dawno zapomnienie, długie suknie, kapelusz, wstążki i kokardy, konwenanse, dbałość o detale czy to w architekturze, czy w literaturze, no i czas, który płynął znacznie wolniej niż dziś. Zresztą nawet dziś uwielbiam klimat angielskiej prowincji, chociaż znam go tylko w TV i być może bardzo się mylę. Na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. uwiebiam czytac Twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się tytuł, ale mam obawy, że bohaterka mogłaby mnie drażnić swoją biernością i pokornym znoszeniem swojego losu.
    Także podziwiam, że Ty nie żywiłaś do niej takich uczuć.

    I bardzo podoba mi się Twój rytuał czytania klasyki w święta. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kilkanaście lat temu czytałam i pamiętam, że książka wywarła na mnie wielkie wrażenie. Warto sięgnąć!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze miałam sentyment do imienia Tessa i angielskiej prowincji, zwłaszcza takiej w okolicach Jane Austen. Z przyjemnością sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały blog. Masz talent ;)!

    W wolnej chwili zapraszam na:
    http://spothes.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Problem jest złożony : Ewę skusił wąż ,a Tessie na jej nieszczęście przyszło żyć w seksistowskich czasach.Ciężka lektura dla wyemancypowanych kobiet.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyny, zawsze się cieszę, gdy uda mi się kogoś zachęcić do czytania klasyki. Bez niej nie byłoby dzisiejszej literatury, na pewno też o wiele mniej byśmy ją rozumieli. To klasyka kształtuje nasz gust literacki. Naprawdę mogłabym tak bez końca;) A XIX w. to również mój ulubiony okres w literaturze, więc często sięgam po powieści wywodzące się z tamtych czasów.

    Mayu, Tessa i jej postawa mnie nie denerwowały, bo nie mogłam złościć się na nią za czasy, w których przyszło jej żyć. Jej bunt na nic by się zdał, chociaż literatura tak bardzo kocha buntowników. Pokornie przyjmowała ciosy, bo bardziej troszczyła się o innych niż o siebie. Wiele takich kobiet wokół nas... Nie chciałam zdradzać tego w tekście recenzji, ale Tessa na koniec pokazała pazurki. Czy się opłaciło? Pozostawiam do odkrycia.

    Alko, zaiste złożony:) Powieść warto przeczytać choćby po to, żeby zrozumieć, że teraz wcale nie mamy tak najgorzej;)

    Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie przemiłe słowa. To miód na moje serce - jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedna z moich ulubionych książek, muszę koniecznie obejrzeć ekranizację Polańskiego. Narazie widziałam tylko najnowszą produkcję BBC :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Darzę ogromnym sentymentem takie stare powieści, mają w sobie coś pięknego. Dziękuję za recenzję :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. papierowa, polecam film, długi, ale otulający niezwykłym spokojem i mroczną atmosferą. A Kinski udało się wyrazić wszystko, co uosabia Tessa.

    Piegusko, proszę:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  14. nie wiem w sumie co lepsze, książka czy film ...

    OdpowiedzUsuń