sobota, 9 lipca 2011

Spojrzenie w przeszłość


François-Marie Banier, Czas przeszły
Banier F.-M., „Czas przeszły”, Książka i Wiedza, Warszawa 1978
tłum. Danuta Knysz-Rudzka
s: 116

Podejrzewam, że książka ta wzbudziła wiele kontrowersji, gdy pojawiła się w księgarniach ponad czterdzieści lat temu. Historia opisana na tych stu z hakiem stronach do przyjemnych nie należy i do dziś wywołuje niesmak i grymas obrzydzenia na twarzy (przynajmniej mojej).


Początek powieści kładzie się cieniem tragedii, która zdarzyła się bez naszego udziału. Nie wiemy dokładnie, co się stało, ale nie możemy pozbyć się uczucia, że wkraczamy do domu, w którym miał miejsce dramat. Poznajemy rodzinę, która stara się egzystować „mimo wszystko”, na siłę popychając do przodu każdy dzień, szukając sensu, próbując coś zapomnieć… Kilka stron dalej mamy szansę cofnąć się w czasie i poznać Oliviera, członka rodziny Lasserre, który nie należy już do teraźniejszości. Moje niecierpliwe palce przewracały kolejne kartki w poszukiwaniu odpowiedzi: ale co się stało?

Kluczem do zagadki okazuje się siostra Oliviera, Cecylia. Pan i Pani Lasserre należą do elity, ich dzieciom nie brakuje więc niczego, no może poza uwagą rodziców. Dzieci pozostawione same sobie przez lata budują dziwną i niezdrową relację, która zawęża ich świat do niepokojąco małych rozmiarów. Oliwier i Cecylia. Świat tak mały, że aż duszny. Rodzice ślepi na niezdrową, wzajemną fascynację rodzeństwa żyją w przekonaniu, że fantastycznie wywiązują się z rodzicielskich obowiązków, dając nastolatkom pełną swobodę. A tu, hulaj dusza, piekła nie ma. Oliwier i Cecylia zauroczeni sobą do granic szaleństwa, otępiali w pożądaniu, oddają się zakazanej miłości. Przyznam, że nawet moja niewzruszona zwykle brew na chwilę uniosła się ku górze. Skąd wzięło się to chore uwielbienie brata i siostry? Czy tylko rodziców należy obciążyć winą? Cecylia to egocentryczka, bezwzględnie grająca na uczuciach innych, zachłannie wyciągającą rękę po wszystko, na co ma ochotę. Postanawia uwieść brata, nie bacząc na konsekwencje. Zresztą nie widzi w tym nic złego. Żyje w świecie bez kar. Poza tym kocha go, a to usprawiedliwia wszystko. Może była zazdrosna o uczucie, którym Oliwier z wzajemnością obdarzał matkę? Ona nie mogła liczyć na podobne zainteresowanie ze strony ojca. Konsekwencje, niestety, były najgorsze z możliwych.

Książka zdecydowanie z potencjałem. Opis na okładce taki, że aż zadrżałam. Ale nie dostałam tego, na co liczyłam. Przez cały czas miałam wrażenie, że autor sili się na oryginalność i zaciera z zadowolenia ręce, wyobrażając sobie zszokowane oblicza czytelników. Styl autora również nie wzbudził mojej sympatii. Banier dostarcza nam suchą relację wydarzeń i rejestr płaskich uczuć. Zdania są krótkie i proste, a emocje jakby posiekane tasakiem. Nie mogłam złapać rytmu. Nie dałam się przekonać temu ascetyzmowi uczuć. Wydawca porównuje styl autora do Flauberta czy Prousta. Gruba przesada.

Co ciekawe, ten wówczas „niezwykle utalentowany i dobrze zapowiadający się pisarz młodego pokolenia” ostatecznie zaniechał kariery pisarskiej. Teraz para się fotografią, a fotografuje głównie celebrytów, co przynosi mu całkiem spore dochody. Więc chyba nie ma czego żałować…

Moja ocena: 3,5/6

9 komentarzy:

  1. Ech, też nie lubię, kiedy nastawiam się na duchową ucztę, a dostaję coś pośledniego... Recenzja świetna i dzięki za informację, co należy omijać:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widać z pewnością nie ma czego żałować :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Isadoro, niestety wydawcy często oszukują:( To na szczęście jedna z tych pozycji wygrzebanych z "półek zapomnienia". W niektórych bibliotekach można sobie przygarnąć książki przeznaczone do utylizacji za 50gr! Czasami trafiają się perełki. Ale nie tym razem:(

    Piotrze, no nie ma:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, wpadłam by się z Tobą osobiście pożegnać, życzyć wielu powodów do uśmiechu i w ogóle wszystkiego co najlepsze :)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki. Fajnie być docenionym:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ;) ale teraz to ja nie wiem czy czytać czy nie... bo fabuła ziejąca grozą i wywołująca dreszcz... a opis książki ogólny niezbyt... i co? :)

    P.S. Inez ;) bo ja właśnie rzadko tutaj piszę o gotowaniu z wspomnianych względów... jednak lubię piec ;) tylko potem to trzeba jeść... a kalorie już ostrzą pazurki ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Mała Mi, jestem ostatnio strasznie marudna i trudno mnie zadowolić;) Książka mnie zawiodła, ot co! Ale ta książka jest tak cieniutka, że można ją połknąć w jeden wieczór i nawet nie zdążysz poczuć wielkiego żalu. Więc jak trafisz, czytaj.

    PS. I know what you mean:( Drożdżówki to u mnie ostatnio mistrzostwo świata:)

    Ściskam

    OdpowiedzUsuń