Paweł Sanajew, Pochowajcie mnie pod
podłogą
Санаев П., „Похороните меня за плинтусом”, Астрель: АСТ, Москва 2012
s: 270
Czy można stworzyć idealny, a przynajmniej dobry portret własnej rodziny
odżegnując się od błędów innych? Czy można ominąć błędy popełniane przez
naszych rodziców i kroczyć własną drogą światła? Wystrzegam się
błędów, a popełniam je codziennie i chcę wierzyć, że ich świadomość jest
wystarczającym rozgrzeszeniem. A co z tymi błędami, które kryją się za
nieświadomością? Jak bardzo zaważą one na losie mojej rodziny i przyszłym życiu
mojego dziecka?
Powieść Sanajewa Pochowajcie mnie pod
podłogą to w Rosji powieść kultowa. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że
opisuje historię rodziny sławnej, dziś powiedzielibyśmy medialnej i, jak się
okazuje, dysfunkcyjnej. Wydana w atmosferze skandalu była doskonałym kąskiem
dla mediów i złaknionej sensacji publiczności. Narratorem powieści jest ośmioletni
Sasza, który naiwnie opowiada o swoim małym świecie. Brak tu jego własnych
opinii, zewsząd słychać tylko jęki babki, jego opiekunki. Matka mieszkająca z
kochankiem była według słów babci niezdolna do zajmowania się synem. Sasza jako
dziecko chorowite większość czasu spędzał w domu pod ostrzałem wyzwisk i przekleństw babci - kobiety
rozgoryczonej, nieszczęśliwej i rozczarowanej życiem, która cały sens swojego życia skoncentrowała na wnuku. Niestety, niezdolna do miłości, przygnieciona własną porażką zamienia
życie Saszy w piekło wypełnione dziwnymi praktykami medycznymi, żalami, pretensjami
i wyzwiskami pod adresem córki, matki chłopca. Babce opieka nad Saszą, którą nazywa
krzyżem, zastępuje sens życia i pogrzebane aspiracje. Trzyma się go
pazurami, bo Sasza tak naprawdę był jej
ostatnią szansą na usprawiedliwienie własnej egzystencji.
Sasza bał się babci. Nazywał się niedobrym dzieckiem, bo czasami
chcący-niechcący robił babci na złość. A babcia przecież poświęciła dla niego
całe życie. Straszne to. Bo tak naprawdę to ona poświęcała życie Saszy dla siebie.
Poświęcenie nie jest równoznaczne z miłością. Jeśli się pojawia to znaczy, że w
złym czasie znaleźliśmy się w nieodpowiednim miejscu. Gdy wiemy, co jest ważne,
nic nie trzeba poświęcać. Proste. Może nie zabrzmi to dobrze, ale jestem dumna,
że jeszcze nigdy nie poświęciłam się dla własnego dziecka i nigdy nie
chciałabym, że ono kiedykolwiek poświęcało się dla mnie. Bo czy trzeba coś poświęcać, by być dobrym rodzicem-dzieckiem-małżonkiem? Ale może po prostu
rozumiem miłość inaczej.
Książka denerwowała mnie. Życie Saszy było tak beznadziejne i
niesprawiedliwe, że miałam ochotę krzyczeć i trząść nim, matką, babką. Jak można
tak marnować dziecku życie? Jak cała rodzina może się bać jednej apodyktycznej
choleryczki? Drażniła mnie niemoc, drażnił mnie naiwny obraz rodziny rysowany
pierwszoosobową narracją Saszy. A wszystko to doprawione charakterystycznym
rosyjskim humorem. Ale chyba najbardziej denerwowała mnie świadomość, że autor
(dziś znany pisarz i reżyser) na światło dzienne wywlókł, mniej lub bardziej dosłownie, brudy swojej rodziny. I
oczywiście na tym zarobił. Może była to zemsta, może próba rozliczenia się z przeszłością,
dla mnie - utrata wiarygodności.
Moja ocena: 3/6
jak można marnować życie dziecku? na miliardy sposobów i bynajmniej nie trzeba apodyktycznej babki, skupionej na sobie matki czy ojczyma... to straszne, ale dzieci zawsze mają o coś pretensje do rodziców, większe lub mniejsze. zachęciłaś mnie swoją recenzją i to bardzo mimo, że dałaś książce tylko 3, poruszyła ona w Tobie emocje - dla mnie to się właśnie liczy w sztuce :) pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że ktoś czekał ;)
UsuńTrójka za to, że liczyłam na coś zupełnie innego, bardziej mrocznego, pochłaniającego bez reszty, nie dającego odsapnąć. A książka niestety dłużyła mi się w nieskończoność. Współcześni pisarze rosyjscy chyba nie potrafią pisać po prostu, bez dozy czarnego humoru, ironii, sarkazmu, paraboli... Chyba mi się to przejadło albo zwyczajnie w rosyjskiej literaturze wolę klasykę. Emocje były, bo temat rodzic-dziecko zawsze dotyka mnie w najczulsze miejsce. Ale przeczytaj, przekonaj się na własnej skórze. Książka ma raczej dobre opinie.
Pozdrawiam i dziękuję za jakże ważny, bo pierwszy po dłuuugiej przerwie komentarz :)
Ciekawy jest sam temat rodzinnych toksyn. Te autobiograficzne konteksty są ekshibicjonistyczne. Rzeczywiście, mogą zniechęcać, budzić podejrzliwość. Jaka była inna opcja? Ucieczka w literaturę. Fikcja poparta autopsją. Bez ambicji dokumentalnych.
OdpowiedzUsuńTypowy rosyjski humor? Czyli jaki?
Czytane w oryginale?!
No nareszcie! Odtrąbmy powrót. Przerwy już wszystkie wykorzystane. ;)
Pozdrawiam :)
No właśnie, skrajny ekshibicjonizm, brakowało mi tego określenia - dzięki, Tamaryszku :)
UsuńCo do humoru - mam wrażenie, że większość współczesnych pisarzy rosyjskich sili się, by ukazać rosyjską rzeczywistość w krzywym zwierciadle tzn. jest źle, tragicznie, ale pośmiejmy się z tego. Może to spuścizna Czechowa, Zoszczenki, może taka maniera pisania... Ja w każdym razie już tego nie chcę.
Wyobraź sobie, że miesiąc temu miałam oficjalnie pożegnać się z blogiem ;) Brakuje godzin w dobie, są inne inspiracje. Ale... tak mi strasznie szkoda zrobiło się tego miejsca i ludzi tu poznanych, że przeczekałam decyzję i coś skrobnęłam :) Książek przeczytałam w czasie nieobecności wiele, jest o czym pisać. Będę się tu uzewnętrzniać (bez ekshibicjonistycznych zapędów, chyba), ale jak często - nie wiem.... Dziękuję za odwiedziny :)