piątek, 15 czerwca 2012

Różne wizje miłości


Lew Tołstoj, Anna Karenina
Толстой Л., „Анна Каренина”, Эксмо, Москва 2011
s: 798

Kobiecie miłość potrzebna jest do życia jak woda. Bez niej usycha. Ona nadaje sens istnieniu, wzbogaca i stymuluje do działań na innych płaszczyznach. Miłość całkowita i miłość na wyłączność. Bez półśrodków. Egoistyczna. Mężczyźnie miłość potrzebna jest dla świętego spokoju, satysfakcji i poczucia spełnienia. Często do realizacji innych celów. Oznacza triumf i przyczynia się do samozadowolenia. Jest znakiem, że… czas zaznaczyć swój teren. Bo tym, czym dla kobiety jest miłość, dla mężczyzny jest niezależność. Mężczyzna, który dla miłości musi wyrzec się wolności, czuje się pokrzywdzony. Wtedy zaczynają się problemy. Jak urządzić związek, by wilk był syty i owca cała?

Lew Tołstoj w swojej bodaj najsłynniejszej powieści zasypuje nas mnogością wątków głównych i pobocznych. Dla mnie najbardziej zajmujące było podglądanie jak w relacjach damsko-męskich radzono sobie dawniej. Jak zwykle szukałam otuchy, wskazówek, potwierdzenia. Choćby Dolly Szczerbacka, notorycznie zdradzana przez męża, z piątką dzieci, umęczona życiem, przepełniona goryczą, nie umiejąca znaleźć w sobie wystarczająco dużo odwagi, by odejść. Kiedyś zakochana w mężu po uszy, teraz godzi się z tym, że jest jak zwiędnięty kwiat, a mąż ugania się za innymi, co tłumaczy następująco:

...что делать? Жена стареется, а ты полон жизни. Ты не успеешь оглянуться, как ты уже чувствуешь, что ты не можешь любить любовью жену, как бы ты не уважал ее. А тут вдруг подвернется любовь, и ты пропал, пропал! [s. 45]*

Za inny przykład służy siostra Dolly, Kitty, jako panna ciesząca się ogromną popularnością w moskiewskim towarzystwie. Wokół niej roi się od adoratorów, a życie stoi przed nią otworem. Zakochana miłością romantyczną i podszczypywana entuzjazmem matki czeka na oświadczyny hrabiego Wrońskiego, odrzucając tym samym prostodusznego miłośnika wiejskiej idylli, Lewina. Jej decyzja poskutkuje rozczarowaniem, poniżeniem i chorobą, ale ostatecznie Kitty dorośnie do prawdziwej miłości, wzajemnej i partnerskiej.

I Anna. Niepokojąco piękna, soczysta jak dojrzały owoc, świadoma swojego elektryzującego oddziaływania na mężczyzn. Gdy w młodości wychodziła za mąż, nie kochała. Myślała, że nie trzeba. Całą kumulującą się w niej miłość młodej dziewczyny przelała na syna. Gdy poznaje Wrońskiego, już zupełnie inne, dorosłe pasje znajdują w niej ujście. Nieznane wcześniej uczucia dopadają ją z taką siłą, że nie potrafi i nie chce się im opierać. Na szali stawia swoje dotychczasowe życie, miłość do syna i pozycję w społeczeństwie, które przyzwala na romanse, a jakże, ale wyłącznie w cieniu alkowy. Jednak Anna nie chce siedzieć cicho, obnosi się z romansem i kłuje w oczy swoim szczęściem, czym skazuje się na potępienie. Nie myśli o mężu, synu, nie ogląda się na nikogo, jej miłość jest skrajnie egoistyczna:

Я ничего не хочу доказывать, я просто хочу жить; никому не делать зла, кроме себя. Это я имею право, правда ли? [s. 608]**

Nie jestem tylko pewna czy jej zauroczenie młodym oficerem i rozbudzone tak nagle pożądanie ciała można nazwać miłością… Bo skąd zatem obojętność do ich wspólnego dziecka? Anna desperacko chciała być pożądaną i kochaną, bo w małżeństwie znalazła tylko chłód. Miała swoją wizję miłości, której, niestety, nie podzielał Wroński. W chwili, gdy posiadł Annę, szukał już innych wyzwań i gór do zdobycia. Nie mógł usiedzieć na miejscu, bawić się w czułe słówka i w głuszy pielęgnować ich związek. Prawdopodobnie wcale nie myślał o zdradzie, ale o innych nowych trofeach, które miały dowieść jego męskości… Każdy mężczyzna musi udowodnić, choćby samemu sobie, że stać go na wiele więcej niż TYLKO na miłość. Dla kobiety miłość to życie.

Powieść Tołstoja wzruszyła mnie, stąd moja chęć spisania wszystkich skłębionych myśli objawiająca się w nieskładnym słowotoku. Czytałam ją długo, wnikliwie, z namaszczeniem, zdumiewając się, jak uniwersalna jest natura człowieka i jak małe znaczenie ma czas, gdy mowa o ludzkich uczuciach. I wcale nie wątek Kareniny, która śmiało wyciągnęła rękę po swoje szczęście, nie bacząc na krzywdę innych poruszył mnie najbardziej, ale historia nieszczęsnej Dolly. W skrytości ducha zazdrościła Annie upojnych chwil, a sama poświęciła się dla dzieci, rezygnując z miłości, godności, a przede wszystkim z siebie. To jej należy się całe współczucie.

Cóż mogę powiedzieć? Czytajcie klasykę!

Moja ocena: 5/6
____________________________________________________
* Co robić? Żona się starzeje, a człowiek jest pełen życia. Ani się obejrzysz, a już czujesz, że nie jesteś w stanie kochać żony, prawdziwą miłością, mimo całego dla niej szacunku. A tu nagle nawinie się miłość, i wówczas zginąłeś, przepadłeś z kretesem. [tłum. Kazimiera Iłłakowiczówna]

** Nie chcę niczego udowadniać, chcę po prostu żyć; nie czynić krzywdy nikomu prócz siebie. Mam do tego prawo, czyż nie? [by Inez]

16 komentarzy:

  1. Nie lubiłam Anny, nie rozumiałam jej zachowania - wielka miłość do Sierioży przy równoczesnym braku miłości do drugiego dziecka? Ja też najbardziej żałowałam Dolly. Umiałam wczuć się w jej sytuację. By już się nie powtarzać, pozwolę sobie zacytować moją wypowiedź z biblionetki o bohaterach książki:

    "Lewin wydał mi się sympatyczny, Wrońskiego nie oceniam źle. Z męskich bohaterów zdecydowanie nie podobał mi się Obłoński. Zdradzał żonę, trwonił pieniądze, a potem poprosił Dolly, by sprzedała swój majątek i spłaciła jego długi. Obrzydliwe zachowanie.
    Ona była osobą szlachetną i wielkoduszną, matką gromadki dzieci. Kierowały nią wyższe uczucia - chciała zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa, nie narażać je na wstyd i szok związany z rozpadem rodziny. Matka powinna mieć w sobie zdolność do poświęcenia się dla dobra dzieci i Dolly taką zdolność miała, a Anna nie".

    Sympatią większości czytelników cieszy się Anna, a u mnie jest odwrotnie: na pierwszym miejscu Dolly, na drugim Kitty, a egoistyczna Anna na samym końcu.

    Ja też wzruszyłam się i zachwyciłam "Anną Kareniną". A "Wojna i pokój" ciągle przede mną :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie Dolly zaciekawiła zupełnie z innych powodów... Wcale nie uważam, że matka powinna się całkowicie poświęcić dla dzieci, bo według mnie z tego nic dobrego nie wyniknie dla żadnych stron. Poświęcenie to nie jest synonim ani konsekwencja miłości. Nie wydaje mi się, żeby tkwienie w złym związku miało dobry wpływ na dzieci. Niestety odejście od męża w XIX w. miało zupełnie inne konsekwencje niż dziś (choć wcale nie mówię, że dziś to pestka). Dolly myślała o tym, żeby zostawić męża (sam początek książki) i kto ją od tego odwodzi? Nikt inny jak sama Anna:)) Dolly więc dalej tkwi w tym rozdarciu, strachu, goryczy, żalu, zazdrości, wstydzie. Nie potrafi W SOBIE znaleźć wystarczająco dużo odwagi, by powiedzieć: basta! Poza tym rodzina akceptowała taką sytuację, wszyscy wiedzieli, co się dzieje, a nikt nie protestował. Myślę, że jej sytuacja była wyjątkowo upokarzająca, szczególnie że nie znajdowała w sobie tej pewności siebie, która pozwoliłaby jej również zdradzić. Zazdrościła Annie odwagi, płomienia, który ją spalał, wykwintnego życia, które wiodła. Do czasu. Myślę, że na końcu cieszyła się, że jednak stchórzyła...
      Dlatego urzekła mnie postać Dolly:) Niezwykle wnikliwy i pogmatwany portret psychologiczny...

      Pozdrawiam i dziękuję za ciekawy komentarz:)

      Usuń
    2. Tak, sytuacja Dolly była bardzo upokarzająca. Zresztą Dolly chyba nie myślała tak naprawdę o rozstaniu z mężem, w głębi duszy nie chciała się wyprowadzać z domu. I wcale się jej nie dziwię - miała pięcioro dzieci i była w ciąży z kolejnym, szóstym (pod koniec zimy urodziła córeczkę). Na pewno brakowało jej energii na przeprowadzki i wielkie zmiany w życiu...
      To ja dziękuję za piękną, wnikliwą recenzję
      i pozdrawiam również :-)

      Usuń
  2. "Anna Karenina" to wielka literatura, którą się smakuje, która skłania do zastanowienia i do której się nieustająco wraca. Gdy czytałam ją po raz pierwszy byłam zaskoczona, że aż tak dobrze się ją czyta.
    Jeśli dobrze zrozumiałam, miałas okazję czytać ją po rosyjsku? Jesli tak, to zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano wielka:) Tak, czytałam po rosyjsku, ale chyba nie ma czego zazdrościć. Wystarczy znaleźć dobre tłumaczenie;)

      Usuń
  3. Pisząc o "zazdrości" z przymrużeniem oka oczywiście ;) miałam na uwadze, że zawsze lepiej i pełniej poznaje się daną lekturę czytając ją w języku oryginału. W wypadku "Anny Kareniny" miałam szczęście czytać ją w przekładzie Kazimiery Iłłakowiczówny, który jest powszechnie dawany za przykład tłumaczenia doskonałego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w ostatnim czasie przeczytałam trochę tekstów literaturoznawców na temat "Anny Kareniny" i w jednym z nich natknęłam się na ciekawą teorię - że Anna miała we krwi pewne zamiłowanie do aktorstwa, i że nie tylko jej życie "rodzinne" z Wrońskim już po odejściu od męża przypomina trochę teatrzyk (co zresztą zauważa Dolly podczas wizyty w ich domu - męczy ją sztuczna, teatralna atmosfera panująca tam), ale i zachowania takie można u niej zaobserwować już wcześniej. Jako przykład podany jest między innymi jej stosunek do syna - autorka tamtej pracy zasugerowała, że Anna, mimo że z pewnością Sieriożę kochała, trochę odgrywała rolę oddanej matki dla niego (przywołany zostaje tu fragment z rozdziału XV w części III, gdzie Anna mówi o "po części szczerej, choć bardzo przesadzonej roli matki, żyjącej tylko dla syna", którą to rolę na siebie wzięła). To zamiłowanie do wcielania się w role ma być zresztą po części konsekwencją dużego czytelniczego zaangażowania, pragnienia życia jak w jej ulubionych angielskich powieściach, o czym wspomina też Nabokov. Wydało mi się to ciekawym podejściem, bo w końcu na ogół jednak myśli się o Annie jako o tej może niekoniecznie pokornej i zdolnej do poświęceń, ale na pewno szczerej, naturalnej i brzydzącej się kłamstwem. A tu taki pomysł - że cała ta szczerość i prawdomówność stoi na kruchych fundamentach :) Co Ty o tym myślisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naio, przede wszystkim bardzo ciekawa recenzja "Anny Kareniny" na Twoim blogu. Co do teorii, o której piszesz w komentarzu, szczerze mówiąc, trudno mi ją przyswoić. Bo ile wierzę, że Anna mogła urządzić zwoje zewnętrzne życie na modłę XIX-wiecznych angielskich powieści (wystrój rezydencji, ubiory, zwyczaje), o tyle trudno mi sobie wyobrazić, że Anna mogłaby się kierować tą modą w swoim życiu wewnętrznym. Czy książki mają nad nami aż taką moc? Mam nadzieję, że nie, chociaż sama literatura zna takie przypadki, choćby wspomniana przez Ciebie w recenzji Pani Bovary. Anna zachowuje się teatralnie, ale myślę, że to raczej przejaw histerii, do której niestety wiele kobiet ma skłonność, szczególnie będąc w pułapce, sytuacji bez wyjścia. Anna nie potrafi opanować emocji: niby nie zważa na opinię ludzi, a jednak nie może znieść publicznego poniżenia - ona, która wcześniej była poważaną członkinią społeczeństwa. Naturalną koleją rzeczy zaczyna szukać winnych. Cień pada na Wrońskiego i zaczyna się dramat. Szczerze mówiąc to drugie, rozhisteryzowane i zazdrosne oblicze Anny nie bardzo do mnie przemówiło. Bo o ile jestem w stanie wyobrazić sobie, że nawet tak inteligentna kobieta może być zupełnie bezpodstawnie zazdrosna o mężczyznę, o tyle chęć popełnienia samobójstwa głównie dla ukarania ukochanego zupełnie nie pasuje do jej wizerunku. I nawet jej histeria mnie nie przekonuje. Chyba że to ukłon w stronę romantyzmu.
      Podejrzewam, że to jednak przejaw moralizatorstwa Tołstoja, przeciwnika cielesnego pożądania, który chciał zestawić porywczą i nieczystą miłość Kareniny i Wrońskiego z idylliczną i dojrzałą miłością Kitty i Lewina. Zresztą nie od dziś wiadomo, że nie można zbudować szczęścia na cudzym nieszczęściu;)


      Pozdrawiam i dziękuję za wkład w dyskusję:)

      PS. Czyżbyś miała "Wykłady Nabokova o literaturze rosyjskiej"? Poluję na to od dawna, ale albo nie ma, albo ceny astronomiczne;(

      Usuń
    2. Co do mocy książek - coraz częściej się nad tym zastanawiam, bo mam wrażenie, że i u siebie zauważam tendencje a la madame Bovary i Karenina :) Chęć ubarwienia, udramatycznienia swojego życia mimo świadomości że książka jest zawsze książką i jej świat zawsze jest mocno papierowy. Ale nie mam pojęcia, czy ten wpływ literatury na życie może być aż tak daleko posunięty. (To zresztą znamienne, że właśnie o postaci książkowej dyskutujemy prawie tak, jakby była to kobieta z krwi i kości, którą trzeba rozgryzać jak trudną zagadkę :)).

      Histeria - na pewno. Ale ja się jej nie dziwię i mnie akurat przekonuje. Kiedy Anna wybrała życie z Wrońskim miała świadomość że on jest wszystkim, co jej pozostało, że musi się go kurczowo trzymać, a im bardziej zdawała sobie z tego sprawę, tym bardziej popadała w swoje paranoje, że to już, że lada chwila jego miłość się wyczerpie. Była pod ogromną presją i myślę że dla wrażliwej natury, jaką była, musiało się to skończyć szaleństwem. Choć zgadzam się, rzecz jasna, że przy okazji Tołstoj swoje motywy w takim poprowadzeniu tej historii miał. Tak nawiasem mówiąc dwie ostatnio przeze mnie przeczytane książki - "Anna Karenina" właśnie i "Kochanek lady Chatterley" - mają diametralnie inne przesłanie co do cielesnego pożądania i jego znaczenia w życiu człowieka. Gdybyśmy mieli traktować książki jak podręczniki, niezły mielibyśmy problem z pogodzeniem tych wszystkich teorii :)

      "Wykłady o literaturze rosyjskiej" mam z biblioteki, jest jeden egzemplarz w krakowskiej wojewódzkiej, jak tylko zwrócę będzie dostępny :D na własność mam za to Nabokova "Wykłady o literaturze", ale do nich dostęp już chyba nie jest tak problematyczny. Doskonałe opracowanie "Ulissesa", skoro już przy tym jestem; gdybyś kiedykolwiek miała zamiar go czytać (czy już masz to legendarne czytelnicze doświadczenie za sobą?), to polecam wykład Nabokova na jego temat, mnie naprawdę mnóstwo rzeczy wyjaśnił. Ale też metoda Nabokova - rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze i skupianie się na najdrobniejszych szczegółach - w przypadku tego dzieła Joyce'a się rewelacyjnie sprawdza.

      Kończę, bo się rozpisałam nie na temat. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Gdzie mi tam do krakowskiej biblioteki... Kawał drogi:(( "Wykłady o literaturze" też mam, ale o Joysie to póki co myślę jako o nierealnym śnie, gdzieś daleko przede mną:) Może w Bloomsday za rok rozpocznę tę wędrówkę;)

      A ja w bohaterach literackich często szukam odpowiedzi - na przeróżne zachowania, sytuacje, na samo życie. Czy później podświadomie wcielam niektóre postawy w życie? Nie wątpię. Ale czy to już znaczy, że jestem teatralna? Człowiek musi przybierać różne maski, bo bez nich byłby całkiem bezbronny, wystawiony na oddziaływanie innych. Nie dziwię się więc Annie, że przyjęła pozę - to była jej ostatnia deska ratunku. Z drugiej strony największym niebezpieczeństwem jesteśmy my sami pozostawieni na pastwę własnych myśli i wątpliwości.I dlatego myślę, że Anna znalazła zgubę nie w ludziach, którzy ją potępili, ale w sobie, bo ona również tak naprawdę potępiła samą siebie. Była zbyt wrażliwa, za słaba. I straszna musiała być ta świadomość, o której piszesz, że Wroński był jej jedynym ogniwem ze światem zewnętrznym. Jego utrata znaczyła śmierć. A ona nie mogła znieść czekania...

      Ach, cudowanie mi się z Tobą rozmawia:)) Brakowało mi takiej dyskusji. Dziękuję!

      Usuń
    4. Święta racja, że Annę dobili nie inni ale ona sama. Święta racja! Toczył ją ten nowotwór i toczył, zatruwał, aż w końcu pożarł. Mniej wrażliwa jednostka pewnie jakoś by to zniosła, nie roztrząsałaby i nie wątpiła. A tu - tylko krótka chwila znieczulenia szczęściem i miłością, a później już równia pochyła.

      Ależ kochana, to ja Tobie dziękuję - za okazję rozpisania się u Ciebie! Też mi jest bardzo miło, bo w końcu czy jest coś przyjemniejszego niż odbyć dyskusję na poziomie o ciekawej książce? :)

      A "Ulissesa" przeczytaj koniecznie! Kolejny Bloomsday to niezły termin, sporo czasu żeby się psychicznie przygotować :) A co za satysfakcja, kiedy już przez niego przebrniesz! Rozgryzanie tego perfekcyjnie działającego mechanizmu, jakim jest, to niesamowita sprawa.

      Usuń
    5. Postaram się, ale najpierw musi mnie chęć odnaleźć;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Interesujące spostrzeżenia. I dyskusja w komentarzach (cenne!). Dawno czytałam "Annę Kareninę" i wówczas zrobiła na mnie wrażenie duże. Nie wiem, jak teraz bym ją odebrała, może kiedyś uda mi się powrócić do niej.

    Udanego, owocnego tygodnia życzę xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie miałam okazji przeczytać tej książki ale obserwując dyskuję stwierdzam,że muszę wyrobi sobie własne zdanie :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo pomysłowe, by użyć jednak rosyjskich cytatów
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Aston Markets opinie

    OdpowiedzUsuń