piątek, 8 czerwca 2012

Aż mnie rozbolały zęby


Sala samobójców, 2011
reż. Jan Komasa

Pierwsza refleksja, która mnie nawiedziła wraz z napisami końcowymi to: jak dobrze, że już nie jestem nastolatkiem. Bo chociaż zawzięcie odpycham w głąb przyszłości poczciwą starość, powieka zaczyna mi nerwowo drgać, gdy pomyślę o okresie dojrzewania. Po latach lubimy idealizować młodość, bo rzadko pamiętamy, że nieokiełznane szaleństwo doprawione było troską o uparcie wyskakujące pryszcze, brak akceptacji u rówieśników i zrozumienia u rodziców. Naszą osobowość tłamsiły ograniczenia ducha i ciała, których nie można było tak po prostu zlekceważyć. Człowiek nastoletni musi dostosować się do ogółu, musi umieć żyć w grupie. Lepiej wtopić się w tłum niż być indywidualistą. Lepiej powielać schematy niż iść swoją drogą. Brr… Cieszę się, że dziś nie zaprząta mi to głowy. Wiem, co jest dla mnie dobre i potrafię bronić swoich racji. Jestem pewna siebie, ale dotarcie do tej pewności zajęło mi parę dobrych lat. Czy dawniej też taka byłam? Czy potrafiłam się bronić? A może młodość zostawiła na mojej duszy rany, które do dziś nie mogą się zagoić?

Dominik (Jakub Gierszał) to chłopak, któremu na pierwszy rzut oka niczego nie brakuje, a właściwie który ma wszystkiego za dużo: bogatych rodziców, wianuszek znajomych, najnowsze gadżety, modne ciuchy, kierowcę odwożącego go do szkoły. Pozostaje uczyć i bawić się. Od początku coś jednak nie gra w tej idealnej konstrukcji życia. Coś trzeszczy, chybocze się, grozi zawaleniem. Samotność, która aż szczypie w oczy połączona z bezwartościową nadopiekuńczością wiecznie nieobecnych rodziców wysuwa się na pierwszy plan. W takim chybotliwym świecie na glinianych nogach nietrudno o dramat. Dochodzi do niego, gdy Dominik odkrywa, a właściwie niechcący ujawnia przed światem swoją tożsamość seksualną. Grozi mu publiczne ośmieszenie i społeczne wykluczenie, czyli najgorsza tragedia, jaka może spotkać nastolatka. A do tego nie ma nikogo, kto mógłby wytłumaczyć, że nie trzeba się wstydzić, że ludzie są różni i piękni w swej odmienności. A nie, przepraszam, jest Sylwia (Roma Gąsiorowska), która wciąga Dominika do wirtualnej „Sali samobójców” – do pułapki, która okazuje się być gorsza od prawdziwego życia.

Film Komasy rozdrapuje rany. Zmusza do konfrontacji nas z przeszłości i nas obecnych – dorosłych, często rodziców, zabieganych i zobojętniałych na ból zadawany niechcący. Straszne, jak łatwo wyrządzać zło pod pozorem dobra, jak trudno zastąpić czymkolwiek czas, którego z jakiś powodów nie możemy poświęcić kochanej osobie. A czasami naprawdę wystarczy czas i nasza obecność, nic więcej. Przeraziło mnie również, że raptem u progu czwartej dekady życia już nie potrafię zrozumieć młodych ludzi, że szokuje mnie ich kultura, sposób życia i bycia, że drażni mnie to, że tak łatwo się poddają. Logują się do swojego wirtualnego świata, żyją w matriksie, a później w rzeczywistym świecie powala ich najlichszy wiaterek. Czy kiedyś było inaczej czy już teraz nie potrafię znaleźć w sobie zrozumienia? Jak to będzie, gdy mi samej przyjdzie stawić czoła młodości, ale już po drugiej stronie barykady?

Naprawdę rozbolały mnie zęby...

Moja ocena: 5/6

12 komentarzy:

  1. Jedyne co mi utkwiło w pamięci: "W dupie Ci się poprzewracało" ;D Dziękuję.
    Pozytywne emocje przekazane :p
    A początkująca dziennikarka prosi o rady, opinie na temat swojej twórczości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna planuję obejrzeć. Tylko jakoś brak mi odpowiedniej chwili ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Film konieczny do obejrzenia, ale jakiś strach mnie od niego na razie odciąga. Moja nastoletnia córka oglądała i ciągle mi przypomina, że warto.
    Rodzice odpuścili sobie niestety wychowywanie swoich dzieci - widzę to w swoim otoczeniu bardzo wyraźnie, prowadzi to do różnych konsekwencji - nienależących do pozytywnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może córka chce, żebyś zobaczyła jak to jest po drugiej stronie lustra... Obejrzyj koniecznie! Może to będzie dobry temat do rozmowy.

      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Oglądałam i jako osoba dość młoda (19 lat) muszę przyznać, że film trochę chyba jednak naciągany, albo pokazujący margines. Chodząc do szkoły, posiadając wielu znajomych, mogę śmiało powiedzieć, że aż z taką brutalnością się nie spotkałam i z takimi sytuacjami. Pomimo to, film dobry, jak na polskie realia, wręcz genialny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za perspektywę młodszego już (niż moje) pokolenia. Dla mnie jest w tym miejscu bezcenne. Jeśli, tak jak piszesz, film jest mocno naciągany, zęby natychmiast przestają mnie boleć;) Domyślam się, że w filmach często stosuje się przejaskrawienie w celu przyciągnięcia większej uwagi, ale to zwykle sygnał, że taki problem JEDNAK istnieje. "Sala samobójców" wydaje mi się w miarę prawdopodobna w odróżnieniu od "Galerianek", jeszcze bardziej odległych mi pokoleniowo. Może to tylko zasługa gry Jakuba Gierszała. Nie jestem pewna.

      Usuń
  5. Obejrzałam już jakiś czas temu, świeżo po premierze... i nie, nie, zdecydowanie nie. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że twórcy po prostu pasożytowali na aktualnej modzie emo (czy jak zwał, tak zwał...), zamiast porządnie wgryźć się w temat po prostu powielili stereotyp. No i rozpoczęli zbyt dużo wątków - orientacja seksualna, uzależnienie od Internetu, rodzice poświęcający dziecku zbyt mało czasu, zaniedbania ze strony lekarzy... I wyszło jak wyszło, zamiast filmu o wszystkim jest film o niczym. Jak już ktoś wspomniał, najlepsze podsumowanie: "w dupie się poprzewracało" ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie przepadam, gdy w filmach porusza się zbyt wiele wątków, ale w tym przypadku są one powiązane i wcale niezbyteczne. Mnie film poruszył i boleśnie drasnął, bo wydaje mi się, że pamiętam jak to jest być rozedrganym emocjonalnie, gdy wydaje się, że cały świat się sprzysiągł, nie rozumie i w ogóle wszystko jest do d... Rodzice czepiają się, nauka jest najważniejsza, a tak w ogóle to nawet nie mają czasu na poważną rozmowę, bo przecież dziecko jest dzieckiem i żadnych poważnych problemów mieć nie może. Tylko że kiedyś nie było Internetu, możliwości i zagrożeń z nim związanych. Wielu ludzi żyje wirtualnym życiem i nie potrafi żyć tym prawdziwym, nie potrafi mu stawić czoła. Może twórcy filmu na to chcieli zwrócić uwagę. A życiem nastolatka rządzą hormony - straszna rzecz;) Przypomniałam sobie, jak to jest, będąc w ciąży. Stąd we mnie tyle zrozumienia:))

      Pozdrawiam i dziękuję za ciekawy komentarz!

      Usuń
  6. nie byłam w grupie, bo uważałam to za głupie i grozi zbiorowym samobójstwem indywidualności, którą posiada każdy. jako wyalienowana mogłam pozwolić sobie na inny wizerunek niż koleżanki (pamiętam te wszystkie mody upodabniające dziewczyny do siebie, chłopcy byli bardziej odporni), mogłam sobie pozwolić na czytanie książek kiedy wszyscy szli na dyskoteki, mogłam mieć inne zdanie i to o dziwo bez szkody dla moich kontaktów z rówieśnikami (chyba głupio im było krytykować kogoś niezbyt do siebie podobnego ;D), mogłam wiele, a jednak... jednak nie ominęło mnie złe samopoczucie, zaniżanie własnej wartości, huśtawki hormonalne itd pamiętam, ze to co mi się wtedy podobało najbardziej, to fakt odkrywania siebie i świata. bywałam w wielu róznych towarzystwach, nawet dyskoteki nie były mi obce, większość akceptowała mnie taką jaką byłam poza mną samą, co zrozumiałam tyle lat pózniej. ale o filmie chciałam powiedzieć tak: że przerysowany- taki musi być film, w końcu to nie dokument, że wielowątkowy- dobrze, bo życie nie opiera się na jednej płaszczyżnie, że bazuje na modzie- musi bo jest współczesny a nie kostiumowy :) na mnie wywarł dobre wrażenie, tak się dzieje i trzeba sobie zadać pytanie, szczególnie nam, dorosłym, na ile wyrażamy swoje przyzwolenie na takie wychowywanie/zachowywanie się własnych dzieci... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lidko1810, dziękuję Ci za Twoją historię i cieszę się, że podobnie odbieramy ten film. Najważniejsze, to wyciągnąć naukę z przeszłości i umieć odnieść się do niej, wychowując następne pokolenia. Ot co:)

      Usuń
  7. Najbardziej utkwiła mi w pamięci scena w której Sylwia wybiega z pokoju do otwartego świata.
    Dla mnie pozytywnie odebrany film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się. To mocna scena, otwierająca oczy, potwierdzająca, że nic nie jest takie, jak się wydaje, dająca nadzieję...

      Pozdrawiam

      Usuń