poniedziałek, 8 listopada 2010

Pociąg relacji Słupsk-Warszawa


Jewgienij T. Olejniczak, Archipelag Khuruna
Olejniczak, J.T., „Archipelag Khuruna”, Fabryka Słów, Lublin 2010
s: 355
Faktycznie, jedyny ruch, jaki mógł zrobić Emanuel, aby uniknąć rychłego mata, to było uderzenie kolanem w stolik i strącenie figur z szachownicy. [s. 134]

Ostatnio miałam wątpliwą przyjemność podróżowania przez pół Polski pociągiem. Nie wiem czy wiecie, ale obecnie nasza kolej intensywnie się remontuje, przez co przemierzenie 500km zajmuje ponad 9 godzin (!). Sami rozumiecie, że nie było innego wyjścia, jak znaleźć sobie jakąś lekką i przyjemną lekturę na czas podróży.
I muszę przyznać, że Archipelag Khuruna fantastycznie wywiązał się z zadania. Dałam pochłonąć się całkowicie i z wypiekami na twarzy przewracałam kolejne kartki, żeby sprawdzić, jakiż to finał będzie miała ta historia. Już nawet współpasażerowie zaczęli na mnie zerkać z niepokojem… Przyznam się szczerze, że z fantastyką nie jestem za pan brat, ale za to zawsze chętnie badam obce mi jeszcze zakamarki literatury. Książkę wygrałam na blogu u Agnieszki. Myślę, że takie konkursy to doskonała okazja, żeby sięgnąć po książkę, którą w innej sytuacji może byśmy się nigdy nie zainteresowali. Dzięki temu możemy się przekonać, że są jeszcze inne światy, które warto odwiedzić. Agnieszko, bardzo Ci dziękuję za tę możliwość, jak również za piękną macedońską zakładkę:)

Powieść Olejniczka zabiera nas do XIX-wiecznego Krakowa. Tam poznajemy emerytowanego policjanta Emanuela Henzelmanna, który wciąż niestrudzenie bawi się w detektywa. Pewnego dnia w jego ręce wpada tajemnicza fotografia, na której w tłumie ludzi na jednej z krakowskich ulic dostrzega człekokształtnego stwora. Fotograf utrzymuje, że jest to skaza na zdjęciu, ale stary komisarz nie daje wywieść się w pole. Podejrzewa, że Kraków zamieszkują dziwne stwory, które postanowiły zawładnąć rasą ludzką. Zaczyna śledztwo.

Przyznam, że dałam się wciągnąć w tę nieprawdopodobną historię, bo powieść napisana jest językiem prostym i dość obrazowym, czyta się ją dobrze, szczególnie w przedziale pociągu. Interesuje mnie również zagadnienie istnienia światów równoległych, więc byłam ciekawa, jak autor zmierzy się z tym tematem. I byłoby całkiem dobrze, gdyby nie to, że mało, mało, mało… W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że autor uciął historię, jakby po prostu stwierdził, że 350 stron to w sam raz na powieść i nie ma co dalej marnować pomysłów. Poczułam się zawiedziona, bo chciałam wiedzieć więcej, chciałam w swojej wyobraźni odtworzyć cały archipelag Khuruna, a starczyło mi sił i możliwości jedynie na stworzenie niewyraźnego zarysu tego świata. Obcych istot nawet nie musiałam sobie wyobrażać, bo ich przedstawiciel złym okiem łypie na nas z okładki. co uważam za cios poniżej pasa. Zawsze myślałam, że literatura fantastyczna służy do tego, by stymulować wyobraźnię, a nie ją hamować.

Kolejna sprawa to atmosfera XIX-wiecznego Krakowa, której… nie ma. Dobrze że autor czasami wspomniał o Modrzejewskiej i że w całą aferę wplątał Habsburgów, bo w ogóle bym zapomniała, że rzecz dzieje się w XIX w. No ale nie każdy może być Zafonem… ;)

Cieszę się jednak bardzo, że trafiłam na tę książkę, bo nagle naszła mnie chęć przeczytania jakiegoś dobrego kryminału. Tajemnice, podejrzenia, zbieranie dowodów, niespodziewany morderca… Może zajrzę do Agathy Christie, a może mi coś polecicie?

Moja ocena: 3,5/6

7 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że książka przypadła Ci do gustu! Mam podobne uczucie, że książka była zbyt krótka, trochę więcej treści (szczególnie skupionej na sprawach związanych z Archipelagiem) zdecydowanie by jej nie zaszkodziło ;)

    Co do Agathy, hm... Ja przeczytałam z 12 jej książek do tej pory, podobały mi się (bardziej lub mniej) wszystkie, ale najbardziej chyba te z cykli "osobowych", związane z Herculesem Poirot, panną Marple czy Tommy i Tuppence.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja musze w najbliższym czasie ta książke przeczytac... Zobaczymyy co czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio czytałam Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet Stiega Larssona i choć do tej pory przed kryminałami wzbraniałam się stanowczo, to książka mnie mocno wciągnęła. Niestety podobno kolejne części trylogii nie są już tak pasjonujące.

    Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ja Ci polecę serię kryminałów Dennisa Lehane'a z parą prywatnych detektywów - Patrickiem McKenzie i Angelą Gennaro (po kolei: "Wypijmy, nim zacznie się wojna", "Ciemności, weź mnie za rękę", "Pułapka zza grobu", "Gdzie jesteś, Amando?", "Modlitwy o deszcz"). Uwielbiam te książki (w ogóle Lehane'a), uwielbiam jego poczucie humoru, dialogi i tę melancholię, która przebija z książek pisarza, jego miłość do Bostonu, fascynację tym miastem, siłę i mądrość jego bohaterów... Ech, mogłabym wymieniać w nieskończoność... Po prostu: ŚWIETNA PROZA.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnieszko, ta książka zdecydowanie zaszczepiła we mnie pragnienie zmierzenia się z jakimś dobrym kryminałem z jeszcze lepszą pointą. I chociaż zakończenie w "Archipelagu" było całkiem zaskakujące, zabrakło mi w nim pełnego rozwiązania zagadki. Może to był celowy zabieg, ale ja wolałabym inaczej:(

    Leno, zachęcam!

    Porcelanowo bloggerko, za Larssona zamierzam się zabrać, a jakże! Czekam aż szum wokół niego ucichnie. Poza małymi wyjątkami lubię poczekać aż książkę przykryje w księgarni cienka warstwa kurzu;)

    Jabłuszko, już sobie zgooglowałam autora, bo wcześniej nie słyszałam o jego książkach. Czuję się wielce zachęcona Twoim płomiennym komentarzem, więc na pewno przeszperam półki księgarniane w poszukiwaniu Lehane'a. Może nawet przed Larssonem...

    Pozdrawiam ciepło i dziękuję za wszystkie polecanki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki Lady Agathy to zawsze świetny wybór - doradzam tylko wybierać tytuły kryminalne a nie sensacyjno-szpiegowskie :) A z innych autorów zasugeruję prozę Camilleri'ego i Marthy Grimes. Jesień jest idealna na takie klimaty, prawda?

    "Archipelag Khuruna" wciąga mówisz? Odnotuję sobie tytuł, by w razie nadarzającej się okazji przeczytać - kupować raczej nie będę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. maioofko, jesień zdecydowanie sprzyja takim klimatom, obawiam się tylko, że niedużo już tej jesieni zostało i wkrótce zima zaskoczy nas puszystym śniegiem:) Proponowanych przez Ciebie autorów już odhaczyłam i na pewno coś sobie wybiorę z ich prozy w najbliższej przyszłości. Aczkolwiek mam na półce jeszcze kilka książek I'm dying to read.. :)

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń