poniedziałek, 15 marca 2010
Królicza noga!
Alicja w Krainie Czarów
(oryg. Alice in Wonderland), 2010
reż. Tim Burton
Powzięłam kolejny krok, by pobudzić swoją zmrożoną i skutą lodem wyobraźnię. Przymierzam się powoli do wiosennych porządków nie tylko w domu, ale również w swojej głowie. Nie wyobrażałam sobie lepszej ku temu sposobności niż film Tima Burtona. Zetknięcie z twórczością tego szalonego (w znaczeniu jak najbardziej pozytywnym) reżysera jest zwykle karnawałem dla moich zmysłów. Nie inaczej było tym razem. Promyk nadziei na wiosnę w sercu nieśmiało przejrzał się w soplu mojej świadomości. Ale za mało tego słońca, za mało…
Fabułę Alicji, mniej lub więcej, każdy zna. Historia dziewczynki z niezwykłą wyobraźnią, która musi uratować piękny, zaczarowany świat, gdzie raz można być wielkim, raz malutkim, a zwierzęta mówią ludzkim głosem znana jest każdemu dziecku, a przynajmniej była za czasów mojego dzieciństwa. Światem tym rządzi okrutna Czerwona Królowa, która bez wahania ścina głowy swoich poddanych, wierząc, że strachem, a nie miłością skuteczniej zmusi swoich podwładnych do posłuszeństwa. Paradoksalnie postać złej królowej wzbudziła we mnie najwięcej ciepłych uczuć. Uwielbiam demoniczną Helenę Bonham Carter, podobnie zresztą jak sam Tim Burton. Jej duet z Johnnym Deppem urzekł mnie już w Sweeneym Toddzie: Demonicznym golibrodzie z Fleet Street. To był film! Porwał mnie o wiele bardziej niż Alicja w Krainie Czarów… Mroczny klimat, ironia, przesłanie i muzyka, która pulsowała mi w głowie jeszcze długo po seansie. Może i Alicja jest skierowana do młodszych widzów (chociaż tym najmłodszym to bym raczej odradzała), ale Burton sam ustawił sobie wysoko poprzeczkę. Teraz za każdym razem wymagam od niego prawdziwej uczty dla zmysłów, a nie przekąski rozbudzającej tylko apetyt na więcej.
O Johnnym Deppie (Szalonym Kapeluszniku) również nie wypada nie wspomnieć. Jak zwykle znakomity. Niekiedy zastanawiam się, jak to możliwe, że wcielił się w swoim życiu w tak wiele różnych ról i nigdy nie zawiódł oczekiwań. Przynajmniej moich. Może dlatego, że robi to dla siebie czy też dla swoich dzieci, jak sam przyznał, a nie dla nagród i wyróżnień. Swoją drogą, to trochę przygnębiające, że akurat TEN aktor nigdy Oscara nie otrzymał. Ale Akademia już dawno zeszła na psy.
Film w zasadzie polecam, ale w moim przypadku obyło się raczej bez większych ochów i achów. Szybciutko dałam wciągnąć się do króliczej nory, całkowicie zauroczył mnie Marcowy Zając i rozśmieszyli Dyludyludi i Dyludyludam. Ale czuję niedosyt, a tego nie lubię.
Mam tylko nadzieję, że to nie moja wyobraźnia szwankuje…
Moja ocena: 4,5/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja już w sobotę się "Alicją..." zachwycałam - najpierw w kinie, później na blogu :) Oczarował mnie ten film, tak po prostu :) I nic bym w nim nie zmieniła. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:) golibroda był dla mnie średni... mimo iż lubię również ten duet :) Alicję mam w planach pochorobowych, ale z tego co czytałam, nie musisz się obawiać o swoją wyobraźnię... podobno nie jest niestety tak porywający i zachwycający jak wszyscy oczekują...
OdpowiedzUsuńTak,tak - Grubasy - uwielbiam ich:D
OdpowiedzUsuńFilm mi się podobał, oczekiwań wielkich nie miałam, ale nie zawiodłam się w ogóle.
Lubię Burtona, uwielbiam Deepa, . . . zniosę Alicję i wybieram się na film, spodziewając się najlepszego po obejrzeniu zdjęć.
OdpowiedzUsuńMnie póki co choróbsko trzyma w domu, ale mam nadzieję, że do piątku sobie pójdzie i będę miała okazję zobaczyć ten film, tyle na niego czekałam! :)
OdpowiedzUsuńCHĘTNIE SIĘ WYBIORĘ... kiedyś:)
OdpowiedzUsuńJohnny... jest dla mnie rewelacyjnym aktorem, mądrze grającym, dobrze grającym. Alicji jeszcze nie widziałam, ale właśnie ze względu na te średnio zachwycone recenzje coraz mniej mi się chce. Niedugo muszę zasiąść do "Odważnego" - filmu Deppa właśnie, zaczęłam i narazie odłożyłam, bo jego mroczność autentyzcnie wzbudza we mnie lęk.
OdpowiedzUsuńSylwio, wierzę, że ten film może zachwycić bez reszty. Wystarczy chwila. Ty szczęściaro...
OdpowiedzUsuńMała Mi, przede wszystkim życzę szybkiego powrotu do zdrowia - zauważyłam, że jakieś choróbska panoszą się po blogosferze:(
Tucho, Grubasy wprowadzają wiele humoru do filmu, nie można zaprzeczyć. Chichotałam jak podlotek:)
Uliszko, film jest bardzo plastyczny, a zdjęcia bajeczne. Dziwię się tylko, gdy gdzieś czytam, że filmy Burtona nie są dla miłośników efektów specjalnych... Przecież tam aż roi się od nich!
Izusr, no i kolejne choróbsko:( Lepiej się kuruj, bo wiosna idzie:) A na film lepiej nie czekać zbyt niecerpliwie - to grozi rozczarowaniem... Ale jak pewnie zauważyłaś, "Alicja" wielu się podoba (mnie zresztą też, tyle że nie tak bezwarunkowo).
Holdenie, KIEDYŚ to dobry moment na wszystko:)
Marpil, "Odważny" to film wyreżyserowany przez Deppa? Słyszałam o nim wiele dobrego, ale nie miałam jeszcze okazji... Może to dobry film na słoneczne dni lata - wtedy mrok nam nie straszny:)
Pozdrawiam!
Tak, tak i z jego scenariuszem (no współscenariuszem...)
OdpowiedzUsuńI cytuję za Filmwebem: "Johnny Depp był bardzo rozczarowany negatywnymi recenzjami amerykańskich krytyków biorących udział w emisji filmu podczas Cannes Film Festival. W rezultacie odmówił puszczania filmu w Stanach Zjednoczonych."
Muszę mieć dobry moment na ten film...
A tak w ogóle to jest w nim fantastyczna, rewelacyjna ścieżka dźwiękowa... Szukam jej wszędzie...
Dokładnie i tak właśnie, też czułam niedosyt, więcej, przez część seansu wręcz się nudziłam (ale cicho sza i może nikt się nie dowie). I w ogóle, to chyba mi się nie podobało, chociaż tak właściwie nie mogę mu nic zarzucić.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie obejrzałam filmu, ale na pewno chcę go zobaczyć, mimo niezbyt rewelacyjnych - w większości - recenzji. Deepa i Helenę Bonham Carter warto zobaczyć, zwłaszcza w tak surrealistycznych wcieleniach. Życzę dobrej nocy.
OdpowiedzUsuńByłam dzisiaj, i stwierdzam, że miło mi się oglądało. Trochę odabsurdowienie Alicji, wtłoczenie jej w amerykański schemat "dojrzewania bohatera do bohaterskości", ale mimo wszystko więcej na tak niż na nie. Żałuję tylko, że byłam na 3d - nie opłaca się. :P A obraz jakiś taki przygaszony był i ciemny przez te okulary...
OdpowiedzUsuńLiritio, to dobrze, że film wywołuje tak skrajne reakcje - oznacza to, że prawda leży gdzieś pośrodku:) Ja tylko się boję, ze przez całe życie będzie mi towarzyszył pewien niedosyt... A to już nie jest śmieszne.
OdpowiedzUsuńJolanto, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że "Alicję" warto zobaczyć TYLKO dla nich, ale może lepiej nic nie będę mówić...
Lili, ciekawe spojrzenie na Alicję:)) Coś w tym jest, że do filmu dodano o dwie krople amerykańskiego heroizmu za dużo i o trzy szczypty naiwności za wiele... Podoba mi się:)
Ściskam mocno wszystkich kinomanów!
Dodaję adres Twojego bloga do linków, bo i recenzowane książki mi się podobają, i filmy bliskie mi oglądasz... Gapa jestem, że nie zrobiłam tego wcześniej.
OdpowiedzUsuńSkarletko, spoko, najważniejsze, że W KOŃCU tu trafiłaś... :))
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to żartuję: witam i zapraszam wedle uznania. A odnośnie wzajemnego podlinkowywania jestem raczej wyluzowana :))
Pozdrawiam!
A ja ciągle czekam - moje miejscowe kino działa z opóźnieniem, jeśli chodzi o filmy, na których mi zależy. Natomiast istne gnioty - od razu, z pemierą krajową. No żeż. Ale przynajmniej przeczytam książkę jeszcze raz, o!
OdpowiedzUsuńI masz rację - szkoda, że Depp nie ma Oskara na półce.
Joanno, kina niestety zazwyczaj mają na uwadze masy, a nie pojedyncze, wybredne egzemplarze;)) Chociaż "Alicji" raczej nie zaliczyłabym do kina niszowego.
OdpowiedzUsuńAle pamiętaj - w czekaniu zazwyczaj najlepszy jest...czas oczekiwania:)
Łączą się w bólu z powodu niedocenienia Deppa!
Pozdrawiam