Truman Capote, Harfa traw, Drzewo nocy i inne opowiadania
Capote T., „The
Grass Harp and A Tree of Night and other stories”, The New American Library, New York
s: 216
Dawno nie czytałam opowiadań, które jeszcze kilka dni po zamknięciu książki
obijałyby się z takim impetem po mojej głowie. Zwykle wpadają mi jednym uchem, a
wypadają drugim, nie zostawiając po sobie żadnych długotrwałych doznań. Teraz
już wiem: do dziś czytałam prawdopodobnie tylko złe opowiadania. Capote szybko przekonał
mnie do krótkiej formy, umiejętnie zamykając różnorodność w spójności.
Wspólnym mianownikiem wszystkim opowiadań jest pulsująca i natrętna samotność,
która często okazuje się być wynikiem nieumiejętności dostosowania się do wymagającego,
współczesnego świata. Bohaterowie Capote’a to ludzie zagubieni, bez szans na
znalezienie zrozumienia wśród im podobnych, często na granicy obłąkania,
ekscentryczni do granic przyzwoitości. Pisarz nie waha się przed wikłaniem w fabułę swoich opowiadań dzieci, obdartych ze swoich atrybutów, bezbronnych, czasem okrutnych. Umieszcza je w dziwnym
świecie, wypełnionym sobowtórami i nierealnymi postaciami, gdzie rzeczywistość
miesza się ze snem. Niekiedy trudno rozgarnąć palcami tę mgłę niedomówień i
wyłowić z niej prawdę. Sen to ważny motyw opowiadań Capote’a, który wiele mówi
o atmosferze jego brudnoszarej prozy.
Na tym mrocznym tle rolę słońca pełni opowiadanie tytułowe, Harfa traw, którego ciepło napełnia jak łyk gorącej herbaty z
miodem w burzową noc. I w nim przebrzmiewa samotność, ale rekompensuje ją bunt
i nadzieja. Gdy dwie sześćdziesięcioparolatki i szesnastoletni chłopak wdrapują się
do domku na drzewie, by przeciwstawić się niesprawiedliwości, która ich
spotkała, nie sposób nie uśmiechnąć się. Swoją postawą mówią „nie” zastanej
rzeczywistości i przez chwilę czują, czym tak naprawdę jest życie.
Piękna parabola. A te kilka dni na drzewie, które stało się ich miejscem na ziemi, zasłuży na miano
przełomowego wydarzenia w życiu każdego z nich.
Proza Capote’a to prawdziwa gratka dla miłośników literatury dobrze
napisanej, niekoniecznie gnającej do przodu opowiadaną historią, raczej dla
smakoszy delektujących się słowem. Mroczna, niepokojąca, odrobinę
surrealistyczna. Nie warto bać się opowiadań. Wystarczy trafić na te naprawdę dobre.
A na zakończenie optymistyczne przesłanie z Harfy traw, które zatruwa moje trzewia nieokiełznaną radością:
It may be that there is no place for any of us. Except we know there
is, somewhere and if we found it, but lived there only a moment, we could count
ourselves blessed. [s. 37]*
Moja ocena: 5,5/6
___________________________________________________________
*Może i nigdzie
nie ma dla nas miejsca. Ale przecież wiemy, że ono gdzieś jest; gdybyśmy je
odnaleźli i pożyli tam bodaj chwilę, moglibyśmy uważać się za szczęśliwców.
[by B. Zieliński]
Jak dotąd z dzieł Capote'a czytałam "Śniadanie u Tiffany'ego" i "Z zimną krwią" - książki ogromnie od siebie różne. Dlatego też jestem ciekawa jego opowiadań i tego, w którą stronę poszedł pisząc je. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW zupełnie inną:) Capote to pisarz o wielowymiarowej duszy...
UsuńPozdrawiam
Hm, nie czytałem tego. Z ciekawością zajrzę, dzięki.
OdpowiedzUsuńAleż proszę:)
UsuńWłaśnie sobie kupiłam opowiadania w Świecie Książki i po Twojej recenzji mam wielką ochotę się za nie zabrać. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Capote'a. Wartkiej akcji nigdy nie potrzebowałam do szczęścia. Chyba przesunę zbiór na przód kolejki :)
OdpowiedzUsuń:) Widziałam to wydanie: wygląda bardzo zachęcająco. Ja zamierzam przeczytać - wcześniej czy później - wszystko, co wyszło spod pióra T.Capote'a.
UsuńPozdrawiam
Czytam Twojego bloga i dziękuję Ci za wpis
OdpowiedzUsuńoraz zapraszam także do moich recenzji książek na stronę
http://dodeski.pl
Gorąco polecam :)
Hej, ja mam pytanie małe. Czy byłabyś zainteresowana umieszczeniem w Katalogu Czytelniczym? Wystarczy tylko, że dodasz Katalog do linków i napiszesz w komentarzu bądź w mailu, żebym wpisała na listę Twojego bloga. :) Oczywiście, do niczego nie zmuszam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)