Jeffrey Eugenides, Middlesex
Eugenides J. „Middlesex”, Sonia Draga, Katowice 2008
s: 605
tłum. Witold Kurylak
Calliope, która imię otrzymała na cześć greckiej muzy poezji epicznej
urodziła się dziewczynką. Była upragniona i wytęskniona przez swoich rodziców,
bo miała wnieść delikatność i kruchość do rodziny przesyconej mężczyznami. Miała
też być powierzycielką i pocieszycielką swojej matki, która nie miała kogo obciążyć
swoimi smutkami. Zanim Calliope przyszła na świat, jej role w świecie zostały
ściśle określone. Niestety, życie nie lubi toczyć się zgodnie z określonym
scenariuszem. Wybrzydza. Szuka dziury w całym i patrzy, gdzie tu spłatać figla: zaciąga ludzi do łóżka w nieodpowiednim momencie, miesza chromosomy, do badań
nad noworodkiem angażuje na wpół ślepego lekarza. Przez to inność umyka i nie zostaje zdemaskowana od razu.
Osobnik o genotypie XY (męskim) zostaje wychowany jako osobnik żeński. Do piętnastego roku życia Calliope pozostaje nieświadoma ścierających się w niej przeciwstawnych żywiołów. Nie potrafi zrozumieć swojego ciała i jego potrzeb. Nikt jej nie wyjaśnia, dlaczego nie jest taka jak jej koleżanki z klasy. Wszyscy są ślepi jak lekarz, który pomagał przy porodzie. Aż wreszcie pewnego dnia Calliope sama się klasyfikuje przy pomocy leksykonu:
Osobnik o genotypie XY (męskim) zostaje wychowany jako osobnik żeński. Do piętnastego roku życia Calliope pozostaje nieświadoma ścierających się w niej przeciwstawnych żywiołów. Nie potrafi zrozumieć swojego ciała i jego potrzeb. Nikt jej nie wyjaśnia, dlaczego nie jest taka jak jej koleżanki z klasy. Wszyscy są ślepi jak lekarz, który pomagał przy porodzie. Aż wreszcie pewnego dnia Calliope sama się klasyfikuje przy pomocy leksykonu:
hermafrodyta – 1. osobnik posiadający organy płciowe i
wiele drugorzędowych cech płciowych zarówno męskich, jak i żeńskich. 2. o czymś
składającym się z kombinacji różnych lub przeciwstawnych elementów. Zob. też
POTWÓR. [s. 496]
Nie wiem czy lubicie takie historie. Może wciąż są na świecie ludzie,
którym wydaje się to obrzydliwe, którzy wolą zamknąć oczy na inność. Albo
myślą, że są tolerancyjni, bo jeśli ta inność jest obok, daleko to jest
nieszkodliwa i ich nie dotyczy. A co, jeśli życie namiesza w genach naszej
rodziny? Jak długo będziemy zaplatać warkoczyki chłopcu, który TYLKO urodził
się dziewczynką? Miłość rodzicielska jest trudna, nie znosi kompromisów,
przywłaszcza. Ale nie powinna być samolubna i czuła na spojrzenia sąsiadów. Nie
może być ślepa.
Powieść Middlesex to saga rodzinna,
która tropi jeden nieszczęsny, zmutowany gen rozpoczynający swoją wędrówkę w
latach 20-tych w grecko-tureckiej Smyrnie, udaje się wraz z parą greckich
emigrantów do Stanów Zjednoczonych i tam rozkwita, zakotwiczając w trzecim pokoleniu. Powieść
obfituje w ciekawe fakty historyczne, społeczno-polityczne, jak i również te
dotyczące samej mutacji. Niezwykła jest także obecność wszystkowiedzącego
pierwszoosobowego narratora, któremu przybrana rola pisarza pozwala dopowiedzieć
to, czego sam nie widział. Niestety pierwszoosobowa narracja ujawnia również mankament tłumaczenia, a dokładniej naszego języka: polska fleksja od
pierwszego zdania zdradza, jaka płeć zdominowała Calliope. Nie ma tajemnicy i
nie ma, jak tego obejść.
Książka napisana jest bardzo dobrze. Czyta się ją rewelacyjnie. I porusza
ważny temat. Nie czekam już na kolejnego Bułhakowa czy Cortazara i z czystym sumieniem
przyznaję najwyższą ocenę. Szkoda tylko niedbałego wydania: kilka literówek i mnóstwo
niepotrzebnych myślników.
A na zakończenie mój ulubiony cytat, który sprawia, że NIEMAL czuję, jak to
jest być uwięzionym w nie swojej skórze…
Jeśli czasami istnienie
Calliope wychodzi na światło dzienne, to pojawia się niespodziewanie, jak wada
wymowy w dzieciństwie [...] To trochę jak być opętanym. Callie pojawia się we
mnie, ubrana w moją skórę jak w luźną szatę. Wsadza drobne rączki w obszerne
rękawy moich ramion. Wsadza swoje małpie stópki w nogawki moich nóg. Czuję, jak
na chodniku zaczyna dominować jej dziewczęcy chód... [s. 57]
Moja ocena: 6/6
Polecam również film o podobnej tematyce.
Must have it!
OdpowiedzUsuńyes, I do!
Usuńczuję, ze to bedzie strzał w 10 :)tak jak film o tej samej tematyce XXY, który gorąco polecam, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńco to za tematyka XXY?
UsuńJestem pod wrażeniem Twojej recenzji i czuję nieprzepartą potrzebę przeczytania tej książki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Fajnie. Oby Cię ta potrzeba nie opuściła;) Dziękuję za ciepłe słowa.
UsuńPozdrawiam!
ja również, garść bardzo cennych uwag, dzięki
UsuńZnam tę książkę i podobnie jak Ty uważam, że jest warta przeczytania. I ze względu na sposób napisania, i ze względu na problematykę, której dotyka.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale amm mnóstwo czasu w wakacje - pewnie się skuszę. ;) www.przysiega.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZazdroszczę mnóstwa czasu:)))
UsuńZnowu intrygujesz mnie swoją recenzją,poczułam przymus przeczytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję.
Przyznam, że mnie zaciekawiło. Gdzieś w tyle głowy mam jednak skojarzenie z jednym z... japońskich horrorów ; )
OdpowiedzUsuńA z jakim?
UsuńKupiłam ostatnio, a polowałam na nią od dawna. Jak zobaczyłam w promocji w matrasie nie zastanawiałam się.
OdpowiedzUsuńBędzie następna do czytania już na pewno.
Nie zawiedziesz się. Świetna książka na wakacje: łączy lekkość narracji z niebanalną treścią. Orzeźwia jak mrożona lemoniada:)
UsuńPozdrawiam!
Bardzo lubię takie książki, dodaję ją na listę do przeczytania:)
OdpowiedzUsuń