Majgull Axelsson, Kwietniowa
czarownica
Axelsson M.., „Kwietniowa czarownica”, W.A.B., Warszawa 2002
tłum. Halina Thylwe
s: 492
Gorycz to powikłanie pochorobowe. Dotyka tych, którzy nie mogą wypłakać się do końca. [s. 367]
Zastanawiam się czasem, na czym polega fenomen pisarzy, którzy wciąż piszą na
jedną modłę, ośmielę się nawet stwierdzić, że posługują się jednym schematem, a
jednak zadziwiają i wabią do siebie kolejne rzesze czytelników. Na przykład taką Axelsson łatwo można przejrzeć. Po
jej powieści zwykle sięgam latem, gdy za oknem żar spływa z nieba i herbata
mrożona już nie wystarcza. Bo wiem, że jej słowa ścinają serce w jednej chwili,
robi się zimno i skwar lata odchodzi w niepamięć. Mróz. Nie ma miłości. Jest
żal, gorycz, tłamszony ból. Jest wszystko to, co wolelibyśmy ukryć głęboko na
dnie duszy albo najlepiej wyrzucić z siebie na zawsze, gdyby tylko było to możliwe.
Desiree
przyszła na świat chciana, ale sprawiła wielki zawód swojej matce,
przywlekając
za sobą na świat nieuleczalną chorobę. Kalectwo. Los odwrócił się od
niej. Stała się niechciana. Niezdolna
do wykonania najmniejszego ruchu wegetuje zamknięta w swoim ciele. Posiada
pewien niezwykły dar, więc może przyglądać się życiu innych, ale sama
żyje jakby obok
świata. Ma pretensje o to, że ktoś ukradł jej życie. W dodatku nikt nie
pamięta, że w kalekim ciele uwięziony jest zdrowy umysł i okaleczona
dusza. Pozostaje wegetacja
i żal.
Są też trzy kobiety, które na pozór niewiele mają wspólnego, a jednak coś
jej łączy – wszystkie zostały porzucone przez swoje matki i znalazły azyl pod
dachem Ciotki Ellen. Nie tworzyły idealnej rodziny. Naznaczone przez los,
skrzywdzone, z pokaleczoną kobiecością nigdy nie stały się sobie bliskie, ale jednak
zostały zmuszone w dorosłym życiu do odgruzowania dawnych relacji i rozliczenia
się z przeszłością. Okazuje się, że z dzieciństwa w dorosłe życie często zabieramy
z sobą ogromny bagaż emocjonalny, mnóstwo niezaleczonych ran i nieprzebaczonych
krzywd. Jak z tym żyć?
Ciężko pisać o tej książce, by nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. I chociaż
w powieściach Axelsson nigdy nie chodzi o fabułę tak bardzo, jak o podszewkę
emocjonalną, nie chcę odbierać wam przyjemności rozgarniania mroków tajemnicy
rodzinnej głównych bohaterek. Nie mogę powiedzieć, że Kwietniowa czarownica
napawa optymizmem. Raczej utwierdza w przekonaniu,
że nie zawsze istnieje wyjście z krytycznej sytuacji, a życie nie
wszystkich obdarowuje po równo. Czy to znaczy, że mamy się poddać? Nie.
Wystarczy
dobrze się wypłakać.