środa, 28 lipca 2010

Słowa jak tygrysy


*** (oswajanie słów)
Halina Poświatowska


oswajanie słów
jest trudniejsze
niż oswajanie tygrysów
one własną zwinnością zdumione
przeciągają wśród traw
wpełzają kocio na drzewa
poruszają wargami
z bliska
zapach mięsa i pierza

sobota, 24 lipca 2010

Jeden z grzechów głównych


Super Size Me
(oryg. Super Size Me), 2004
reż. Morgan Spurlock

Dziś o filmie, który może i nie jest wybitnym dziełem kinematografii światowej ani też jego twórca nie wspiął się na wyżyny sztuki dziennikarskiej, ale któremu na pewno warto poświęcić chwilę uwagi. Film ten przyniósł do domu mój mąż, dla którego słowo "fast food" było dotąd synonimem tzw. nieba w gębie. Nie żeby chciał umniejszyć w ten sposób moim umiejętnościom kulinarnym, które może i też nie sięgnęły jeszcze wyżyn, ale po prostu nie zawsze potrafił odmówić uśmiechającemu się do niego serowo cheeseburgerowi… Postanowiliśmy więc obejrzeć film, który raz na zawsze miał mu obrzydzić to śmieciowe jedzenie.

wtorek, 20 lipca 2010

Zacznijmy od końca


Mitch Albom, Pięć osób, które spotykamy w niebie Albom, M., „Pięć osób, które spotykamy w niebie”, Świat Książki, Warszawa 2008
tłum. Joanna Puchalska
s: 200

Wyobraźmy sobie życie, które zaczyna się od śmierci. Jeśli tylko wierzymy, że po śmierci jest COŚ, cokolwiek: miejsce, stan, fragment czasu lub świadomości. W każdym razie skłaniamy się ku przekonaniu, że śmierć to dopiero początek. Wówczas wszystko się wyjaśnia. Dowiadujemy się, jaki był cel naszego istnienia, dlaczego byliśmy tymi, którymi przyszło nam być, dlaczego robiliśmy to, co stało się naszym udziałem. Przekonujemy się, że naszym życiem NIE rządzi przypadek. Wszystko we wszechświecie ma swój cel i każdy nasz najmniejszy ruch wywołuje szereg kolejnych reakcji.

piątek, 16 lipca 2010

"Wszystkie baśnie umarły"


Majgull Axelsson, Dom Augusty
Axelsson, M., „Dom Augusty”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008
tłum. Katarzyna Tubylewicz
s: 447

Wracam. I to wcale nie tak, że mój świat zatrzymał się 10 kwietnia… O nie… Tyle od tego czasu wydarzyło się, że aż wydaje mi się to trochę nierealne: spontaniczna erupcja wulkanu, nieczuła na modlitwy powódź, obojętny na ludzkie łzy wybór przywódcy stada, a teraz – piekło lejące się na nas prosto z nieba. Natura postawiła na paradoks i ekstremum. Nie ma już półśrodków, nie ma delikatnej perswazji. Jeśli teraz się nie opamiętamy, dostaniemy za swoje… Czasami budzi mnie rano taka myśl, ale zaraz potem biegnę szybko zaparzyć kawę i opłukać resztki senności ze swojego ciała. Normalność. Nic gorszego nie może się przecież wydarzyć. Tyle zdarzyło się ostatnio – w skali świata. Również w skali mojego mikroświata. Moja przestrzeń zmieniła swój kształt. I nagle… poczułam ogromną tęsknotę za słowami i samo mówienie przestało mi wystarczać. A więc: oto jestem.